Nie jesteś zalogowany na forum.
//Miasteczko w południowym Iriamie
Po kilku krokach zawahał się. Wiedział, że nikt nie udowodni mu zabójstwa, ale jeśli złodziej mial przyjaciół po fachu, może być w niebezpieczeństwie. Uquel wrócił do karczmy, wielokrotnie zmieniając kierunek w którym się poruszał, często znikał za rogami budynków i robił wszystko, co mógł by zgubić ewentualny pościg. Nie widział za sobą nikogo, ale w przeszłości pracował z tak dobrymi skrytobójcami, że potrafili zaskoczyć jego samego. Kiedy w końcu dotarł do karczmy wszedł tylnymi drzwiami. Wziął od żony karczmsrza przeprane ciuchy, wrocil do pokoju, zamknął się na klucz i powiesił je na żyłce pod sufitem. Wyciągnął rzeczy zabrane złodziejowi. Położył je na stole, po czym podszedł ukradkiem do okna. Nikogo nie zauważył. Zasłonił okna i usiadł przy stoliku. Wpierw otworzył sakiewkę. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Wewnątrz było czterdzieści siedem złotych monet. Przecież to fortuna! Mógł za to kupić tą karczmę. Schował ją szybko do swojej sakiewki, a skradzioną, albo raczej odebraną włożył pod materac. Obejrzał pierścień. Wyglądał na miedziany, nie wsrt nawet kilku srebrników. Zamiast szlachetnego kamienia mial coś, co wyglądało jak galareta, było cały czas ciepłe i miękkie. Po wgnieceniu wracało po kilku sekundach do pierwotnego kształtu, a nie dało się tego wyciągnąć. Uquel schował pierścień do kieszeni w koszuli zapinanej na guzik. Mimo kiczowatego wyglądu nie chciał go zgubić. Teraz wziął do ręki notes. Mial ładną, skórzana okładkę. W środku były zapisane jakieś adresy, nazwiska i plany różnych pomieszczeń. Był zapisany do połowy. Uquel nie znalazł przy zlodzieju niczego do pisania, więc przypuszczał że notes skądś ukradł. Potem zaczął oglądać pudełeczko. Było drewniane i zrobione na kształt malutiej skrzynki. Była dziurka na klucz. A skrzynka oczywiście zamknięta. Uquel nie chciał jej zepsuć, więc nie próbował otworzyć jej na siłę. Spróbował pogrzebać w zamku drutem, ale nie potrafił jej otworzyć. Schował ją, podobnie jak sakiewke pod materacem i usiadł. Co to był za facet? Mial najwyżej trzydzieści lat. Ale nie mógł być dobrym zlodziejem, przecież gdyby tak było Uquel nie zorientowałby się, że grzebie mu w kieszeni. I skąd mial tyle pieniędzy? Co to za dziwny pierścień i notatki? Schował notes do kieszeni z pierścieniem i wyszedł z pokoju. Zamknął za sobą drzwi i zszedł co sali jadalnej. Jakiś krasnolud coś opowiadał. Ktoś zasłonił wszystkie okna, w sali było ciemno. Uquel zamówił piwo i usiadł przy jednym ze stolików. Dosiadl się do niego jakiś koleś. Zagadał:
- Podróżny?
- W pewnym sensie. Czego pan chce? - spytał Uquel
- Ja? Nic konkretnego. Nudzą mnie już opowiadania tego karła. Stoi tam już z godzinę. A ja jestem zwykłym kupcem...
Uquelowi nie podobał się uśmiech "kupca" mial trzy złote zęby, a dwóch brakowało. Zaczął być ostrożny
- A co pan "sprzedaje"?
- A co mi wpadnie w ręce - uśmiechnął się porozumiewawczo - moge tanio coś dla pana załatwić. A wydaje się pan być mądrym, by nic nikomu nie mówić, prawda?
A więc czarny rynek... I groźby. Niechcący wplątał się w jakieś gówno. Niebezpiecznie było handlować z takimi osobami, a jeszcze mniej odmówić udziału w interesach. A tak się skladalo, że skoro Uquel mial pieniądze, a potrzebował wierzchowca, ten koleś mógł mu się na coś przydać.
- W takim razie ile będzie chciał pan za konia, jeśli u pana tak tanio?
- Ojojoj, koń to w tych czasach bardzo cenna rzecz, proszę pana. Ciężko, będzie, ale myślę, że za jedyne dziewięć złotych monet dostanie pan dobrego gatunkowo konika - wyszczerzył... Dziąsła.
Dziewięć złotych monet. Mial ich sporo, a konia naprawdę potrzebował.
- Na dzisiaj? - spytał Uquel
- W takim razie koszty mogą nieco wzrosnąć. Mamy tak dobre konie, że jest na nie kolejka. Jeśli chce pan się wepchać, trzeba będzie to zrekompensować innym osobom czekajacym w kolejce... Wezmę tylko sto pięćdziesiąt procent. Z dziewięciu to będzie piętnaście, bo zaokrąglam w górę. Co pan na to?
Na pewno. Kolejka... I rekompensata.
- Niech panu bedzie. Ale ma to być dobry koń i chce to tego osprzęt.
Szmugler podrapal się po głowie. Jasne że się zgadzał! Kradzony kon, przemycony bez cła sprzedany za piętnaście koron. Musiał jednak udać frustrację.
- Będzie ciężko, ale spróbuję. Proszę tu poczekać. - wyszedł z karczmy.
Uquel został sam. Zaczął wsluchiwac się w opowieść krasnoluda. Naprawdę była ciekawa.
Offline
//Las.
Zmarszczyl czolo i zaczal intensywnie myslec nad cala ta sprawa. Won kotowatych byla tak intensywna ze az Velrian byl w stanie ja wyczuc. Jednak i bez niej domyslilby sie kto to zrobil...Jego najlepsza uczennica,Tia nie dalaby sie ot tak porwac bandzie zlodziejaszkow. Bylyby wtedy slady krwi,walki czy chociazby szarpaniny tutaj bylo widac odrazu ze to byla szybka,opracowana do perfekcji akcja.
Fiona rowniez zeskoczyla z siodla na wydeptana,ogolocona z trawy sciezke. Uniosla ręce ku gorze i wypowiedziala szeptem zaklecie. Na jej dloniach pojawily sie rozne znaki ktore najpredzej z tej calej grupy zrozumialby Velrian ktory podobnie jak Fiona specjalizowal sie w iluzjach,ewentualnie Fergus jako,ze byl wybrancem bogow to takze mogl polapac sie co dana sygnatura oznacza. Z oczu natomiast blysnela fioletowa poswiata na chwile roswietlajac zaciemniona przez korony starych i wysokich drzew.
Velrian widzac co kobieta uczynila westchnal ze zrezygnowaniem
-Odpusc.-rzucil. Obrocil swoja twarz w jej strone i dopowiedzial-Zarowno Khajiici jak i Tia sa wrazliwi na magie...Nawet szaman nie stworzylby iluzji.-zmarszczyl nagle jeszcze mocniej czolo a brwi niemalze sie zlaczyly. Zauwazyl obok buta Fiony....Slad. Podszedl do niej a ta bez slowa i niezbyt rozumiejac co ten chce zrobic odsunela sie i ustopila miejsca brodatemu przywodcy.
Uklak i przyjzal sie sladom. Odcisk buta wskazywal na osobe lekka wiec za pewne szczupla,do tego obuwie bylo podobne do tych ktore nie raz widzial na elfickich targach za czasow gdy byl jeszcze wysylany przez Arliama na misje. Chwile laczyl fakty i wyszlomu ze tedy musiala isc elfka ktora uratowala Essi.
Obrocil sie i cofnal pare krokow i napotkal nieco glebszy slad. Tu musiala stac elfka gdy zauwazyla dziewczynke w krzakach. Tak to przynajmniej musialo wygladac na logike. Wstal prostujac sie i rozgladajac sie na boki. Staral sie wczuc w role elfki ktora wlasnie idac w strone Varlanu napotyka dziecko...Teraz gdzie bylo to dziecko? Na lewo nic nie bylo. Zadnego krzaka a drzewa wydawaly mu sie slaba kryjowka nawet jak na mala dziewczynke ktora swoja droga uwazal za niezwykle bystra. Prawo...Krzaki. Czyzby trafil?
Podszedl do nich ignorujac zdziwione spojrzenia towarzyszy. Odsunal reka galazki i znalazl pare polamanych galezi oraz uklepana trawe ktora juz powoli zaczynala powracac do naturalnych ksztaltow.
Skoro Essi siedziala tutaj musiala miec wglad na sytuacje swojej matki gdy ja zabierali.
-Tam byla ta elfka. Podeszla tutaj do krzakow gdzie schowana byla Essi. Na pewno patrzyla sie na przeciwko by miec przewage i byc skrytym zza krzakami a nie byc przed nimi na widoku Tii.-wytlumaczyl-Skoro ciagle widziala gdzie jest i co dzieje sie z Tia to ona byla...-wskazal dlonia na przeciwko siebie. Wstal i wyszedl z krzakow ruszajac do przodu
-W tych okolicach-uslyszal jak ktos zza niego sie odzywa. Przytaknal ledwo zauwazalnym skinieniem glowy. Rozejrzal sie i zobaczyl kapke siersci na ktora zwrocil mu uwage Fergus
-Byli tutaj. Elfka z pewnoscia nie spotkala nikogo gdy szla w strone varlanu-(Velrian bedac przodem do drzewa mial varlan po prawej stronie a reszte po prawej. Krzaki gdzie byla Essi za soba). Wskazal reka w lewa strone-W ta strone na pewno odrazu sie nie udali ani w lewo bo Essi i Elfka zobaczyliby kogos w drodze do nas lubchociazby jakies slady.-obrocil sie i wskazal na krzaki-Tu tez. Musieli porwac tie stad i zaciagnac ja w tamta strone czyli na....Polodnie. Do siebie.-przelecial wzrokiem po wszyskich konczac tymczasowo swoj wywod.
//Varlan-Gabinet Velriana
Fenir skinal tylko lbem na znak ze spelni prosbe pirata. W sumie i tak musial...Jego najwazniejszym zadaniem jest teraz obrona tego malego skarbu ktory sie do niego tulil.
~~Wydaje mi sie to conajmniej nie odpowiedzialne zostawiac mala dame sama z dziwnym kotem i niemniej niepokojacym wilkiem ktory byl wskrzeszany i zamieniony na poldemona~~mruknal Sakir pojawiajac sie w pozycji siedzacej przed malym szkrabem.
~~Wiesz...Ludzie sa dziwni. Bogowie tez ale ludzie bardziej. I nie patrz sie tak na mnie. Jestem starszy a starsi maja racje i moje wywody sa poparte wiekami doswiadczen.
Vivi podniosla swoj bialy pyszczek i szturchnela czarnym jak maly wegielek noskiem ramie dziecka.
//Varlan-Pokoj Cary Bloodrose
Pokoj byl zwykly i niczym sie nie wyrozniajacy na tle innych. Naprzeciwko drewnianych drzwi widnialo duze,oswietlajace za dnia pokoj,okno. Po prawej stronie w delikatnym wcieciu stalo lozko ze schludnie poscielona czerwona koldra oraz poduszka. Zmiesciloby sie na nim nie wiecej niz dwie osoby choc nawet i tutaj musieliby sie scisnac poneiwaz lozko calkowicie nie byl odo tego przystosowane. Natomiast po prawej stronie widniala szafa ze dwoma skrzydlami. Nie bylo w niej wiele ubran...Wrecz mozna powiedziec ze malo. Nie byla jak typowa kobieta gdzie miala setki roznych suknii na rozne okazje...Miala conawyzej pare roznych szat. Najwieksza czesc tego calego mebla zajmowal i tak rynsztunek ktory miala ze soba czyli przerozne nowe noze,ostrza,osełki i inne.
Weszla do srodka i zamknela wolna reka drzwi. Podeszla do biurka ktore znajdowalo sie nieopodal wczesniej opisanej szafy i odlozyla swoje wszystkie notatki. Z dnia na dzien przybywalo ich coraz wiecej jednak rewolucyjnych informacji juz rzadziej...Az do dzisaj kiedy to Agnir moze dowiedzial sie czegos co rzuci calkowicie nowe swiatlo na cala ta sprawe
Po odlozeniu papierow rzucila sie plecami na lozko i z westchnieciem ulgi. Zamknela oczy chcac odpoczac. Ale nie fizycznie...Psychicznie. Ciagle poszukiwania,szukania,wypytywania,myslenia potrafi naprawde zmeczyc. Moze zmeczyc nawet na tyle ze na pewnym etapie odechciewa sie juz wszystkiego. Nawet jedzenia czy picia.
To nie tak ze Cara byla zawsze taka. Kiedys,jeszcze gdy istniala cala ta druzyna najemnikow Cara jako szestanastolatka byla wesola oraz beztroska dziewczyna ktora palala nie dokonca okreslonym uczuciem w strone Vela. Nie byla to do konca milosc ale tez nei byla to czysta przyjazn...Moze nastoletnie zafascynowanie sie dojrzalym mezczyzna a moze...W sumie sama nie wiedziala. Nie wiedziala ani teraz ani tym bardziej wtedy. Byla jednak pewna jednego,a mianowicie tego ze to dziwne uczucie trwa po dzien dzisiejszy.
//Varlan-Korytarz w czesci lekcyjnej
Yasmin chodzila aktualnie po korytarzu nieco przygnebiona co bylo jak na nia dosyc dziwne a wrecz nienaturalne. Byla teraz na ostatnim roku gdzie (jako ze wybrala kierunek magii zywiolow) uczyla sie panowac w jak najwiekszym stopniu nad magia domeny powietrza jednak to nie ogrom materialu byl powodem do zmartwien. W taki stan wprowadzala ja kazda mysl o Sivi ktora uporczywie starala sie odnalezc od paru lat....Nawet nie wiedziala w sumie czy zyje...
Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi
Offline
//Las
LEo uważnie śledził i słuchał Velriana. Fionę, gdy ten sprawdzał ślad objął ramieniem w talii i przesunął w swoją stronę. Zacisnął szczęki przetrawiając informacje. Neil niby słuchał, gdy Vel mówił o Essi na chwile jakby się nawet skupił czując zaraz zapach córki, potem znów wrócił do węszenia, czuł Tię, jej zapach, tak wyraźny i uwielbiany przez nie że niemal teraz ją widział. Zawarczał cicho i gardłowo samemu nie wiedząc kiedy jego ramiona zaczęły się zmieniać w łapy niedźwiedzia. Szybko cofnał zmianę- po cholere ją zabierają do siebie?!- warknął na głos, ponownie ledwo powstrzymując zmianę. Gwardar wyczuwając napinającą się atmosfere przestąpił z nogi na nogę i dotknął chrapami ramienia elfa.
//gabinet Vela
Essi ponownie zmarszczyła nosek widząc białego, dziwnego wilka. Przygarnęła rączką kotkę i posadziła sobie na kolanach. Wtuliła twarz w futro Fenira. - nie znam cię, a Fenir jest najlepszy, a Vivi kochana- burknęła cicho, w jakiś sposób zorientowała się że tego białęgo wilka nie każdy widzi, więc nie chciała by wszyscy dookoła słyszeli.- i dlaczego cię nie słychać, a słychać?- spytała jednak, ale równie cicho.
Offline
//Karczma Pod Linoskoczkiem
Krasnolud w końcu zakończył swoją opowieść. Przez chwilę zapanowała dziwna cisza, a zaraz potem oklaski, które zaskoczyły dziewczynę. Nie sądziła, że ktokolwiek w tym miejscu potrafiłby docenić sztukę, jaką wykazał się bajarz, lecz co najmniej połowa karczmy dała mu owacje na stojąco. Leiva się do nich przyłączyła. Musiała przyznać, że historie przez niego opowiadane były świetna, nawet, jeśli nie było w nich niczego zabawnego. Starała się zapamiętać wygląd krasnoluda, by, jeśli jeszcze kiedyś go spotka, móc zamienić z nim parę słów. Po kilku krótkich, niedbałych ukłonach on założył na siebie płaszcz z niedźwiedziego futra, zamówił kufel, by zwilżyć gardło i poszedł od razu na górę. Czarownica stwierdziła, że ona chętnie też by się już położyła, jednak nie było jeszcze nawet wieczoru, a ona nie chciała przestawiać swojego organizmu na życie nocne. Zamówiła szklankę kompotu, który tak dobrze jej smakował i teraz w spokoju go sobie sączyła, obserwując otoczenie.
//Varlan - ogrody
Ingelise usiadła na ziemi i przekrzywiła głowę.
-A ja cieszę się, że jesteś uradowany, Dębowrzasku - oznajmiła - I mam nadzieję, że nie gniewasz się, że się na ciebie wspinałam i czasem ułamywałam mniejsze gałązki? Nie wiedziałam, że jesteś drzewcem, inaczej bym tak nie robiła, bo to przecież nie wypada tak wchodzić komuś na głowę.
//Varlan - pokój Agnira
Gdy tylko zrozumiał, co się właśnie wydarzyło, szybko rozejrzał się po pokoju. Wsystko, co było mu potrzebne było na swoim miejscu - łącznie z plecakiem i podróżną wersją zbroi, która kurzyła się teraz na drewnianym manekinie. Jeśli tylko usłyszy jedno polecenie będzie gotów do drogi. Westchnął ciężko, chwytając medalion w dłoń i siadając na pryczy.
-Już nie jesteś obrażona? - spytał na głos, unosząc jedną brew w geście rozbawienia. Odpowiedziało mu milczenie, a potem medalion rozgrzał się. Och. Czyli jednak była i nie zamierzała się do niego już więcej odzywać.
-Przepraszam - powedział w końcu, dość niechętnie. Minął miesiąc od czasu, jak usłyszał w swojej głowie jej głos i musiał przyznać, że całkiem tęsknił - Wiem, że to było nieodpowiedzialne. Obiecuję, że już więcej tak nei zrobię.
"Oboje wiemy, że to kłamstwo". Dźwięk tych słów rozbrzmiał mu w głowie echem "Ale oboje też wiemy, że bez tego byłoby nudno. Więc wybaczam"
-Ależ jesteś dziś łaskawa, pani - zaśmiał się Agnir z ironią w głosie - Czym zasłużyłem sobie na taką nagrodę?
"Z pewnością nie trzymaniem dzioba na kłódkę. Jeszcze słowo a obiecuję, że rozgrzeję się do czerwoności na cały następny tydzień"
Och. Pokręcił głową. MUSIAŁ nosić medalion na szyi i naprawdę nie chciał, żeby tak było. Posłusznie się zamknął i założył naszyjnik. Głos w jego głowie się roześmiał i zrozumiał, że od początku żartował. Cholera, z tym dziwadłem ciężko było stwierdzić, co mówi poważnie a czego nie, i lepiej było unikać nieporozumień i sporów. Uśmiechnął się lekko.
-Dobrze cię słyszeć, pani - powiedział, tym razem bez cienia ironii, a medalion stał się przyjemnie ciepły na znak zgody.
Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore - Drow, Czarnoksiężnik
It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away
Offline
//Varlan - ogrody
- Nic nie szkodzi - powiedział drzewiec - nie miałaś pojęcia, że mogę być czymś więcej niż drzewem.
Tenereth chrząknęła ostentacyjnie.
- Będę musiała powiedzeć Velrianowi o tym, że mamy drzewca w ogrodzie - stwierdziła. Nie miała na celu obrażenia istoty, ale poczuła, że powinna mu o tym powiedzieć.
- Kim jest ten Velrian? - spytał Dębowrzask zaciekawiony.
- To nowy dyrektor Varlanu - wytłumaczyła Elrani, a Drzewiec westchnął ciężko i podrapał się po swojej drewnianej głowie.
Tenereth Felish - Demon, Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia
We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink
Offline
//Varlan - ogrody
-Elrani... On nawet pewnie nie wie, że teraz Varlan jest tutaj - zauważyła Ingelise - I może też nie wiedzieć, kto był jego poprzednim dyrektorem. Albo, że w ogóle coś takiego jak Varlan istnieje.
Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore - Drow, Czarnoksiężnik
It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away
Offline
//Varlan - ogrody
Elrani zmarszczyła czoło zastanawiając się właśnie nad tym co powiedziała Ingelise i wyglądało na to, że zrozumiała dlaczego nie powinna dawać takich odpowiedzi dla kogoś kto dopiero co się obudził z długiego snu.
- Jestem pewny, że jak go spotkam wszystko się wyjaśni - stwierdził Dębowrzask siadając - ale jak na razie chyba zostanę tutaj. Moje miejsce jest raczej na zewnątrz, a nie w budynku.
- Teraz niestety nie pójdziemy po Velriana, o ile się nie mylę jest poza Varlanem - rzekła Tenereth spoglądając na drzewca, który tylko spojrzał na nią jednym okiem i znowu westchnął.
- Poczekam na niego. Nigdzie mi się nie spieszy - oznajmił zamykając oczy.
Tenereth Felish - Demon, Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia
We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink
Offline
//Varlan - ogrody
Ingelise spojrzała na drzewca i wierzyła, że naprawdę nigdzie mu sięnie spieszy. W końcu siedział w jednym miejscu tak wiele lat!
-Dlaczego pan Whitefire miałby opuścić Varlan? - zdziwiła się Ingelise - A poza tym korytarze są dość duże. Może mógłbys jakoś się wcisnąć do budynku? Chodzi do nas półolbrzymka, która może i nie ma jakichś zdolności magicznych, ale dobrze sobie radzi z nauką o historii. Jak ona się zmieści to może ty też!
Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore - Drow, Czarnoksiężnik
It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away
Offline
//Varlan - ogrody
- W sumie masz rację - powiedziała Tenereth popierając huldrę.
Drzewiec otworzył oczy.
- Nikogo nie zdziwi wielkie drzewo przemierzające korytarze? - upewnił się zanim podejmie decyzję.
Tenereth Felish - Demon, Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia
We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink
Offline
//Karczma pod Linoskoczkiem
Kiedy po oklaskach i wyjściu krasnoluda ktoś odsłonił okna, Uquel dostrzegł Leivę. Pamiętał, że umowili się w karczmie, ale nie spotkał jeszcze Ivy, więc nie mial jej nic do przekazania. Wtedy wszedł szmugler. Z uśmiechem na twarzy podszedł do Uquela i powiedział:
- Konik załatwiony. Niestety mój wspólnik przyprowadzi go dopiero w nocy, więc za opóźnienie dorzucę do niego jeszcze podkowy. I na dodatek już założone! - hojny był, nie ma co - obudzić pana kiedy go dostarczy, czy może chce pan zobaczyć go dopiero rano?
Jasne, że rano! Jeszcze w nocy w stajni go ktoś kropnie i tyle z tego będzie.
- Myślę, że rano, nie lubię przerywać snu. - odpowiedział spokojnie Uquel. Kupiec pożegnał się, usmiechnal, wstal i wyszedł z karczmy.
Offline
//Varlan - ogrody
-To Varlan. Centrum wszelkich dziwactw. Nas nie zdziwiłby latający wieloryb z krasnoludką armatą zamiast pyska, a co dopiero ent, skoro sięo nich uczymy - wzruszyła ramionami - Widzieliśmy rzeczy dziwniejsze. Na przykład gościa z mackami na plecach albo wilka naszego dyrektora. A chodzące drzewo? To przy tym całkiem normalne.
Zakończyła chichotem, patrząc na drzewa, który, jak podejrzewała, mógł być zaskoczony.
-To jak, panie Drewniany, zamierza pan czekać tu na zewnątrz czy wybrać się do środka? Pija pan herbatę?
//Karczma pod Linoskoczkiem
Ach. No tak. Kiedy wpadło trochę światła coś zaświtało w głowie Leivy. W końcu obiecała temu gościowi... Jak mu tam było? Jego imię kojarzyło jej się z jakimś instrumentem. Fleton? Nie... Coś strunowego. Nie gitara ani lutnia. Mandolina, cytra, domra... Nie. Zawahała się. Zaczynało się na U. Cholera, z jej pamięcią było coraz gorzej.
Ukulele. Tak. Wstała od stołu i podeszła do siedzącego mężczyzny, kątem oka widząc jakiegoś podejrzanego typka opuszczającego budynek. Bez słowa dosiadła się do niego.
-Obiecałam postawić piwo - powiedziała z uśmiechem, a zdezorientowany sługa rozglądał się, gdzież to podziała się ta kobieta, któa tak chojnie szastała gotówką. Gdy tylko ją spostrzegł szybko ruszył do stolika Uquela.
-Co pani podać? - spytał
-Mi już nic - odparła - A pan? Co zamawia?
Postanowiła unikać używanie jego imienia. Cholera, gościu ocalił ją od szlajania się po ulicach, chociaż pewnie o tym nei wiedział. Powinna pamiętać chociaż jak się nazywa.
Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore - Drow, Czarnoksiężnik
It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away
Offline
//Varlan - ogrody
- w takim razie pójdę z wami - stwierdził Dębowrzask podnosząc się ciężko i powoli.
- Do Varlanu tędy - powiedziała Tenereth pokazując palcem i idąc w tamtą stronę już bez słowa, drzewiec i elfka poszli za nią.
Tenereth Felish - Demon, Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia
We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink
Offline
//Karczma pod Linoskoczkiem
- Witam - przywitał się Uquel. Na pytanie co chce do picia chciał odpowiedzieć, że nic. Kiedy jednak zobaczył sługę, uznał że Leiva musi być przy kasie. - W takim razie poproszę piwo.
Nie rozmawiał jeszcze z Ivy. W ogóle jej nie widział. Do wieczora zostało jeszcze troche czasu, może coś jej wypadło
- Jak się pani podobały opowieści szanownego krasnoluda?
Offline
//Varlan - ogrody
Ingelise wciąż obserwowała drzewca z zafascynowaniem, a zaraz potem zaczęła prędziutko dreptać za drzewcem, który pomimo tego, że chodził powoli, to dla niej poruszał się zbyt szybko.
//Karczma pod Linoskoczkiem
Leiva podała słudze monetę, a ten popędził ile sił w nogach, zaraz przynosząc mu kufel wypełniony po brzeg z lekko wystającą pianą. Do tego z pewnością nie rozcieńczony.
-Przyznam, że podobay mi się, i to dużo bardziej niż romantyczne bzdury minstrela, który występował wcześniej - uśmiechnęła się - Nie wiem, czy miał pan okazję posłuchać... Według jego historii dwie osoby żyjące w odstępie dwustu lat od siebie nie tylko się znały, ale wręcz były kochankami - westchnęła - Zaskakuje mnie to, że zwykły, ale utalentowany bajarz wie o historii dużo więcej niż bard, który z pewnością ukończył kilka dobrych szkół.
Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore - Drow, Czarnoksiężnik
It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away
Offline
//Varlan - korytarze
Gdy Dębowrzask przechodził przez kolejne korytarze większość uczniów patrzyła na niego z rozbawieniem na twarzach, a jako, że szedł dość wolno wszyscy mogli do woli podziwiać drzewca kroczącego po uniwersytecie.
- W tym tempie dojdziemy tam jutro - wymamrotała Elrani. Tenereth zmierzyła ją morderczym spojrzeniem, a elfka przestała się już odzywać, na szczęście Dębowrzask nie słyszał tego.
Tenereth Felish - Demon, Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia
We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink
Offline
//Karczma pod Linoskoczkiem
- Może i ukończył jakieś szkoły, ale większość to samouki. Jeden drugiemu coś pokaże i tak to wychodzi. Kazdy bardziej awanturniczy chłop marzy o tym, żeby wyrwać się ze wsi. A tymczasem niewielu z nich ma pomysł "jak?". Rybalt to jedna z wielu opcji, i choć niektórym się udaje większość jest po prostu głupia. Z niewielką ich częścią można porozmawiać o bieżących sprawach. - takich jak zagrożenia płynące z morderstwa kogoś z gildii zlodziejskirj lub handel z przemytnikami, pomyślał. Wziął do ręki kufel, upil trochę i spytał Leivy - a pani nic nie pije?
Offline
//Karczma pod Linoskoczkiem
Posłała mu zaiste uroczy uśmiech, z którego pewnie nawet nie zdawała sobie srpawy
-Nie, piłam chwilkę temu - powiedziała - Na razie mi wystarczy. Ale pan się raczy nie krępować... Dzisiaj ja stawiam.
Oparła się placami na krześle, obserwując karczmę z uwagą. Ze stajni doszły ją jakieś stłumione, dziwne odgłosy i miała nadzieję, że tym razem to nie Gerran sprawia kłopoty. Postanowiła się tym nie martwić - wątpiła, by w tych czasach ktoś był gotów na atak smoka, za jakiego uważali jej drakona, i nie sądziła, że ktoś dałby radę zrobić jej krzywdę. A gdyby spróbował... Cóż, warto wiedzieć, że najlepsi magowie z Iriam obecnie są w Varlanie i nie obronią przed nią nikogo. Przez jej twarz przeszedł mroczny cień, który zaraz zniknął, stłumiony przyjaznym uśmiechem.
-A co do barda... Cóż, sądząc po jego głosie i ubiorze, a także tatuażu jednej ze szkół bardów na przedramieniu ukończył ją. A gdy patrzę na jego delikatne, niemal kobiece dłonie to wiem, że nigdy nie zaznał ani ubóstwa, ani radości ciężkiej, wymagającej, lecz dającej satysfakcję pracy.
Był to tatuaż, który otrzymywało się w dniu, kiedy pozwalano wyruszyć w świat bardom ze szkoły w Grien. Leiva wiedziała o tym, bo jedna z uczących ją czarownic taki posiadała. Był nie do podrobienia, gdyż zaklęcia go tworzące były wyśpiewywane zawsze przez tą samą osobę, zwaną Starą Śpiewką i miał charakterystyczną aurę, widoczną dla oczu osób parających się magią. Według Leivy rytuał był absolutnie bzdurny, ale jej mentorka uświadomiła ją, że celem bardów z Grien nie jest wyłącznie śpiew i zazwyczaj zajmują się wieloma innymi rzeczami, o których nigdy Leiva się nie dowiedziała. Prawda była jednak taka, że Jesiene faktycznie potrafiła śpiewać a historię Avonralu, zwłaszcza Iriam, znała na pamięć i często uczyła tych dwóch rzeczy Leivę. Przez to dziewczyna również znała kilka bardziej popularnych pieśni, a głos miała niczego sobie. Nie zamierzała jednak stawać i śpiewać. Delektowała się szumem rozmów w karczmie i okrzykami podpitych mężczyzn po długim okresie spędzonym na odludziu lub wśród wojsk Sekty, które zachowywały się jednak zupełnie inaczej. Nie było wśród nich takiej radości z życia, przekonania, że liczy się tu i teraz, że ważne jest to, czy karczmareczka zechce udać się z nimi na górę, czy nie. Przez jej twarz znowu przeszedł cień i straciął kontakt z otoczeniem, wspominając mroki swej tak niedalekiej przeszłości i ignorując mężczyznę, z którym rozmawiała, cokolwiek właśnie mówił.
//Varlan - korytarze
-Panie Dębowrzask, nie może pan spróbować jakoś się pospieszyć? - zawołała Ingelise, która jakoś przedarła się na przód i czekała na nich, wyraźnie zniecierpliwiona.
Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore - Drow, Czarnoksiężnik
It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away
Offline
//Dach Varlanu.
~Powoli... Powoli...~Myślał John podczas wspinaczki. Chociaż nie był to pierwszy raz gdy się wspinał po budynku, to mimo wszystko jednak wolał nie spaść. Udało mu się jednak szczęśliwie dojść na szczyt. Okolica się nie zmieniła, teren czysty. Zaczął więc wracać do gabinetu tą samą drogą którą tu przyszedł. Po chwili dotarł do tego samego okna którym tu wszedł. Wsunął się do gabinetu.
-Tak, chyba muszę nauczyć się w końcu czym są drzwi.- Powiedział z uśmiechem
//Las
Fergus skończył medytować. W czasie gdy Velrian przemawiał, on odtwarzał całe zajście. Widział zadrapania w drzewach, dowodzące ciosów Khajiitów. Nigdzie nie było śladów krwi, więc możliwe że Tia nie została ranna. Ulv tymczasem węszył. Gdy Velrian skończył, skierował nos w stronę południa. Czuć było zapach Tii, prowadzący między drzewami. Oraz czegoś... zapach był bliżej niesprecyzowany, ale przypominał kota. Zaczął więc podążać za zapachem, węsząc i wtykając nos wszędzie. Fergus zaś podszedł do grupy. Milczał. Nie trzeba było niczego dodawać. Widząc Ulva szukającego zapachu Tii postanowił nie marnować więcej czasu. Zaczął iść za Ulvem.
Offline
//Las
Na pytanie Neila nie musial dlugo szukac odpowiedzi. Gdyby chcial sam by na nia wpadl.
-Z tego samego powodu dlaczego nie zabili jej tutaj.-Jego glos wciaz pozostawal ponury oraz chlodny.-On nie chce jej zabijac...A przynajmniej jak narazie. -Velrian moze i mogl sie domyslec wielu rzeczy. Ba. Mogl nawet wiele rzeczy wiedziec ale nie potrafil miec 100% pewnosci co do planow jego bylego towarzysza. Tym bardziej ze Kheaz byl dluzsza mete nieprzewidywalny.
-Musicie podążać za zapachem Tii ktory z czasem pewnie bedzie slabiej wyczuwalny przez wiatr oraz mocne zmieszanie sie z falszywym zapachem kotolakow..-spojrzal na Leo i ruszyl w jego kierunku mowiac by ten na chwile z nim porozmawial. Wtem Fiona odsunela sie od elfa i ze splecionymi dlonmi na brzuchu obserwowala niespokojnego Neila.
Gdy juz odeszli kawalek od reszty Velrian zaczal.
-Obiecalem Essi,ze wroce.-jego oczy na chwile blysly niebieska barwa jednak to byla tylko chwila. Zaraz powrocily do swej czerwieni.-Neila nie mam zamiaru prosic o to by zajal sie teraz corka. Jest zbyt rozkojarzony i roztargniony a stawianie go przed takim wyborem jest niesprawiedliwe.-Nie lubil,nie lubi i raczej nigdy do konca nie polubi Neila ale sa pewne momenty w zyciu gdzie trzeba zachowac sie inaczej ze wzgledu na inne bliskie osoby. To byl wlasnie jeden z tych momentow gdzie musial odrzucic wlasna chcec pojscia w pogon za kheazem oraz Tia na rzecz Essi. Tak samo musial odrzucic swoje pobudki w stosunku do Neila na rzecz...Essi.-Fergus z pewnoscia wam sie przyda,Fiona glupia nie jest...Slaba tez nie. -Wyciagnal do niego reke i spojrzal sie z niema prosba w oczach na elfa-I pamietaj ze na to najwieksze scierwo dziala tylko srebro...
//Varlan-Gabinet Velriana
Lijsza zaintrgowana tym jak mala cos szepcze do...Niczego,skierowala sie wolno w jej strone. Owszem,wyczuwala dziwnie znajoma aure w tym pokoju jednak nie potrafila do konca zdefiniowac co to dokladnie jest. Czy tez kto to jest. Nie podchodzila jednak zbyt blisko bo oparla sie o pierwsza szafke jaka sie napatoczyla. Pirata powitala delikatnym usmiechem. Ladnym usmiechem
~~Jestem twoim patronem. To znaczy bylem patronem twojej matki a teraz z toba stanowimy pewnego rodzaju jednosc. Jakby ktos chcial wykrasc twoja dusze i zamknac ja w krysztale to zamknalby przez przypadek jeszcze czastke Khajiickiego Boga...~~Machnal lapa~~Ale spokojnie. Nikt by nei chcial duszy jakiegos dziecka.~~
Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi
Offline
//las
Gdy Leo odszedł z Velem, Gwardar podszedł do Fiony i położył jej pysk na ramieniu, jakby pokazując że teraz on nad nią chwilowo czuwa skoro jego pana nie ma. Neil dalej krążył rozwścieczony. Widząc jak Ulv się oddala, zaraz warknął głośno i zwierzęco. Tracił panowanie powoli.
-jego przychoza tylko by się pogłębiła gdyby musiał stawać przed wyborem- przyznał elf. Zaraz mogli poczuć powiew wiatru na twarzach. Przeleciał nad nimi potężny drapieżny ptak, a Neil gdzieś zniknął. Leo widząc minę Velriana położył mu dłoń na ramieniu- spokojnie, poleciał się pożegnać z małą i pewnie powiedzieć kilka słów.- wyjaśnił szybko- dla niej się uspokuje choć na chwile- dodał. Spojrzał w czarne oczy, uśmiechnął się cierpko i uścisnął dłoń, mocno, po męsku- Velrian... jade ratować siostre, którą kocham i nie pozwole jej stracić, Neil idzie odebrać wrogu ukochaną, to psychopata, a psychopaci kochają najmocniej, rozerwie każdego kto stanie mu na drodze, wrócimy z Tią, albo nie wrócimy wcale- przysiągł mówiąc chłodnym, poważnym tonem, jego oczy też do przyjaznych teraz nie należały.
//varlan
Essi zerknęła na Lijsze, a potem na Johna. Jasne oczka zwróciły się na Sakira.- nie oddam duszy- burknęła poważnie.- Muszę do łazienki- rzuciła do Lijszy i Johna. Potargała Fenira za uchem i zeskoczyła z łózka wybiegając z gabinetu wujka. Pobiegła na jakieś opuszczone, rzadko uczęszczane schody i poczekała aż pojawił się koło niej biały wilk.-jak mam z tobą rozmawiać żeby nie brali mnie za wariatkę? bo inni ciebie nie widzą.- wyciągnęła rączke i spróbowała go dotknąć ale jej palce przeniknęły przez Sakira.- a można cię dotknąć?- rzuciła odruchowo pytaniem.
Offline
//Varlan
Lijsza zmarszczyla brwi slyszac wyraznie ze mala cos powiedziala. Cos tutaj jest nie tak...Najpierw dziwna aura w pokoju a potem szept dziewczynki. Wiedziala ze zna ta aure ze juz ja kiedys zwalczala ale...Kiedy?
Fenir natomiast po tym jak mala sobie poszla podniosl leb w strone pirata i podniosl sie wolno. Patrzyl na niego jakby z zapytanie mczy on ma pojsc czy John zrobi to sam.
~~Jestes zbyt mloda by uzywac chocby telepatii wiec musisz dalej udawac wariatke. Badz stan sie nia ale nie odpowiadam wtedy za twoich zmyslonych przyjaciol..~~usiadl na schodku i wplepil czarne slepia w dziecko.
~~Jezeli bede chcial sie zmaterializowac w waszym swiecie to wtedy bedziesz mogla mnie dotkac. A dokladniej kazdy.~~
//Las
Wierze-odpowiedzial. Nic wiecej do powiedzenia nie mial. Wszysto co chcial juz mu powiedzial a zyczyc powodzenia nie mial poco...Jak juz to mogl je zyczyc listownie ale do Kheaza aby smieć zaliczyl szybka smierc na ktora nie zaslugiwal. W sumie potraktowalby go pewnie jeszcze gorzej niz Vosera o iel to jest mozliwe.
Fiona tylko oparla bok glowy o leb konia i westchnela cicho czekajac.
Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi
Offline
//Varlan
-ooo, to zrób tak, proszę ładnie- oczy same jej się powiększyły.-nikt tędy często nie chodzi- dodała ciszej, bo poprzednią kwestię niemal pisnęła z podekscytowania. Zaraz jednak gdzieś poszło okno z charakterystycznym brzękiem tłuczonego szkła. Zaraz na korytarzu obok zaczął się miotać czarny pegaz. Rżał i brykał próbując wyczuć zapach istotki której szukał. Essi spojrzała gdzieś za Sakira, na drobinki szkła na podłodze.
//las
Gwardar zaczął wodzić pyskiem po ramieniu kobiety. Lubił ją, choćby czasami nie wiadomo jak psioczyła że był brudny, a się do niej tulił, że ją obślinił, szturchnął, był mokry, nie grzeczny, za szybki czy że czasami od niego śmierdziało... i tak ją lubił, skoro lubił ją Leo to i Gwardar też.
-zajmę się tym, ruszę przodem, Neil nas dogoni w swoim czasie, ewentualnie mu przypomnij że córką się zajmiesz a on spokojnie może z nami jechać- poprosił Leo. Odwrócił się i wrócił do Fiony.
Offline
//Varlan
~~I dlatego dopoki nie ukonczyc 21 roku zycia to podczas naszej wspolpracy bedziemy sluchac mnie. Pominelas wazna kwestie tego ze mimo iz rzadko kto tu chodzi to juz zdecydowanie czesciej wlatuja tutaj wielkie,czarne bydla,ktore wlasnie zza toba stoi i najwyrazniej na cos czeka.~~-odpowiedzial jej przecierajac przy okazji lapa swoj pysk.
//Las
Velrian tylko przytaknal. Chwile popatrzyl po czym zmieniajac sie w czarnobialego wilka pognal w strone Varlanu.
Coz...Kapryśność byla jedna z cech Fiony. Nic na to nie poradzi ze miala swoje humorki oraz ze potrafila ponarzekac czasem na Gwardara ktorego mimo to,wciaz bardzo lubila. Ciezko nie kochac tak opiekunczych zwierzat.
Gdy uslyszala nadchodzacego Leo obrocila sie zachowujac gracje w swych ruchach. Nie starala sie tego zachowac ale wychodzilo z niej to instynktownie.
-Juz?-delikatnie sie usmiechnela. Ludzila sie jakby ze takim prostym gestem bedzie choc troche mogla jakos ulzyc Leo...Jaki byl wynik kazdy mogl wiedziec.
Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi
Offline
//Varlan
-współpracy?- zmarszczyła brwi dziewczynka. Na kolejne słowa Sakira obróciła się i spojrzała w oczy pegaza.-T...tata?- spytała wstając. Pegaz zmienił się w rosłego mężczyznę. Neil kucnął i rozłożył ramiona, a Essi wpadła w nie bez wahania. Przytulił ją mocno, wciągając głeboko do płuc jej zapach. - znaleźliście mame?- spytała z dziecinną nadzieją w głosiku. Neil pokręcił głową, złapał mała za ramiona i odsunął od siebie by móc jej spojrzeć w oczy.
- nie.... ale mamy trop, przyleciałem się pożegnać, oh Essi nie patrz z takim wyrzutem bo zrobi mi się przykro...- uśmiechnął się smutno.- wujek Leo, ciocia Fiona i ja musimy znaleźć mamusie, razem jesteśmy silni, rusza z nami jeszcze pan Fergus.- poinformował małą. Nie zdołał jej powstrzymać i przytuliła się do niego jakby miała go nigdy nie zobaczyć.
-ale wrócicie prawda? wszyscy? z mamą? bo ja widziałam, te kotki mają broń, są duże i szybkie i silne....- wypowiedziała te słowa załamującym się głosem.
- oczywiście maleństwo, wujek Velrian się tobą zajmie, wiem że go lubisz w końcu do kogo biegasz załatwiać sprawy jak ja się nie zgodzę, co?- uśmiechnął się i dorzucł do głosu żartobliwą nutę by dodać córce otuchy.- a potem tata ma problemy łobuzie, tylko go nie zamęcz, może i mnie nie lubi ale szkoda takiego dyrektora, też się nim opiekuj- gładził jej włosy. Usiadł na schodach i wziął małą na kolana cały czas tuląc.
//las
-już- rzucił krótko, chciał odwzajemnić uśmiech, ale jego mięśnie twarzy odmawiały mocno współpracy. Miny nie zmienił.-wybacz Fiona, ale pomoże mi odzyskanie Tii i pokazanie temu dupkowi że moich bliskich się nie rusza- wytłumaczył starając się na łagodny ton, ale wyszedł nadal chłodny i bez emocji. Mimo chłodu jaki bił od Leo, Gwardar jakby tym że znów położył pysk na ramieniu kobiety chiał jej pokazać, że on ją wspiera. Leo spojrzał na wierzchowca gdy ten cofnął się za plecy Fiony. -Gwardar, nie czas na cyrki- westchnął, a koń wyczuwając że to nie żarty podszedł grzecznie do swojego pana. Elf podszedł do Fiony, położył jej ręke na policzku, dłoń drgała lekko. Chiał ją czule pogłaskać po twarzy, ale tego też w obecnej chwili nie umiał. Zatrzymał więc dłoń kilka milimetrów od skóry jej twarzy i opuścił ją zrezygnowany.- naprawdę cię przepraszam, Fiona... to będzie trudne... wszytsko wróciło, wtedy byłem dzieckiem i mi ich zabrali, teraz jestem dorosłym facetem, obiecałem sobie że nikt mi już nigdy nikogo nie odbierze, a... a tutaj zabrali mi ją, zabrali siostrę, mi- dorosłemu mężczyźnie- jego ton był dobijający- nie będe sobą dopóki jej nie znajde, Fiona... może... może nie cierp kochanie, wróć, poczekaj.... - spojrzał jej w oczy z cieniem troski przebijającym się spod zimna.
Offline
//Las
Ciii..-szepnela kladac mu palec na ustach. Rozumiala jego bol oraz niemoznosc wykazania choc odrobiny delikatnosci. Wiedzila jak traktuje Tie,a to tylko bardziej utwierdzalo ja w fakcie,ze chce z nim pojechac i go wspierac.-Czekanie i nic nie robienie bedzie wiekszym cierpieniem.-przeszla palcami na jego polik i pogladzila go czule
-Nie wymagam od ciebie czulosci i delikatnosci. Damy rade a teraz nie tracmy czasu..-zabrala swoja dlon.
Wiadomość dodana po 53 min 55 s:
//Las->Varlan
Po szalenczym biegu przez las,unikajac wszelkich drzew,powalonych konarów.rzeczek i skal w koncu dotarl na skraj. Tam przemienil sie spowrotem w czlowieka. Kaptur mial ściągnięty ale nawet gdyby go mial to i tak daloby sie go porozmawiac po specyficznym chodzie oraz budowie ciala czy chociazby wiecznie blyskajacej czerwieni w jego oczach ktora nie schodziła od prawie dwoch lat...
Przekroczyl glowna brame Varlanu i zgarnal pozdrowienia od wartownikow. Bez zastanowienia czy rozgladania ruszyl w strone budynku gdzie mial swoj gabinet i gdzie miala czekac Essi.
Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi
Offline