Varlan

Nie jesteś zalogowany na forum.

#176 07-02-2016 16:18

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - biblioteka
Wciągnął głęboko powietrze i wypuścił je, przymykając oczy.
-Zgoda. Ale nie myśl, że możesz mi rozkazywać tak łatwo, jak ci się wydaje - uśmiechnął się z lekką nutką złośliwości. I tak zamierzał zignorować jej polecenia... Potem. Nie tylko Vel miał przecież do niej sprawę.



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#177 07-02-2016 16:28

Velrian
Administrator
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 1,880
Windows 8.1Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan-Bibloteka
Wzruszyla obojetnie ramionami.
-Jak cos glupiego odwalisz to poprostu nasza wspolpraca zakonczy sie szybko i niemilo. Nie bierz mnie za glupia blondynke.-wrocila do swojego wypranego z wszelkich emocji glosu.



Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi

Offline

#178 07-02-2016 17:18

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - biblioteka
-A ty mnie za niewydarzonego uczniaka - nadal się uśmiechał, ale jego oczy pozostały ponure i surowe - Nie zamierzam robić nieczgo głupiego. Mam własne sprawy, które muszę załatwić jak należy.



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#179 07-02-2016 17:39

Velrian
Administrator
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 1,880
Windows 8.1Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan-bibloteka
-Byle nie kolidowaly z moimi planami.-mruknela. Sprawa byla prosta;jezeli zepsuje jej plan i to umyslnie to poprostu pozna jej jeszcze wredniejsza strone.



Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi

Offline

#180 07-02-2016 17:56

Lawie
Niewyżyty Kradziej Pączków
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 203
Windows 7Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - ogrody
Elrani i Tenereth spojrzały na siebie zdziwione.
- T-tak... - odparła Tene nie do końca wiedząc co właściwie odpowiedzieć i podeszła do drzewa wraz z eflką już bez słowa.



Tenereth Felish - Demon,  Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny  Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia


We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink

Offline

#181 07-02-2016 20:07

Xariif
Użytkownik
Dołączył: 12-01-2016
Liczba postów: 46
chatchat?: niechat
KAZAŁAM IGNOROWAC: przepraszam
AndroidChrome 46.0.2490.76

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Południowy Iriam
- Uciekasz? Od czego? - do tej pory wschodni kontynent wydawał się Uquelowi bezpieczny - ja też szukam pracy. Lecz sam nie wiem jakiej. Godzine temu spotkałem pewną miłą kobietę. Zmierza wraz z przyjacielem do Varlanu - to podobno jakaś dobra uczelnia. Myślę, że zapisze się tam, nauczę czegoś przydatnego i znajdę pracę na dłużej...



Uquel - Człowiek, Taktyk

"Noc to najlepsza pora dnia..." ~ Filippo Xariifo

Offline

#182 07-02-2016 23:42

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - biblioteka
-O to się nie martw - oparł się o krzesło, krzyżując ręce na piersiach i podziwiając jakąś dziewczynę, która akurat weszła do biblioteki. Robił to bez żadnego skrępowania, zupełnie nie przejmując się obecnością Cary.


//Varlan - ogrody

Huldra oparła dłoń na miejscu, gdzie drzewo zostało zranione i zamknęła dziecięce oczka na chwilę. Wolną ręką poprawiła nieokiełznane włosy. Odetchnęła głęboko, po czym spojrzała na elfkę i demonicę.
-Gotowe? - spytała, wciąż dość piskliwym, dziecinnym i słodkim głosikiem.


//Południowy Iriam
-Raczej od kogo - zaśmiała się, ale bez cienia wesołości - Długo by opowiadać, a nie jest to coś, co lubię mówić nowo poznanym osobom - pogładziła Gerran po łuskowatym pysku. Gdy wspomniał o Varlanie nagle jej oczy zaświeciły się.
-Idziecie... Do Varlanu? - zdziwiła się. Teraz na jej twarzy widać było radość, zainteresowanie i może trochę zazdrość - Ale przecież został zburzony... Widziałam to prawie dwa lata temu!



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#183 08-02-2016 00:06

Velrian
Administrator
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 1,880
Windows 8.1Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan bibloteka
Westchnela z zawiedzeniem i wywrocila okiem.
-Powtrzymalbys sie chociaz przy mnie przed gapieniem sie jak typowy,bezmozgi samiec. -wstala zbierajac swoje notatki ze stolu. Chop siup i nagle na biurku znalazlo sie od gromu miejsca.
Wziela wszelkie ksiazki oraz notatki pod reke i ruszyla w strone wyjscia,zachaczajac jeszcze o Agnira ktoremu polozyla dlon na ramieniu i szepnela
-I Laris nie lubi gdy sie na gapi-usmiechnela sie neico zlosliwie i poklepala go po ramieniu a na odchodnym musnela pazurkami jego kark.



Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi

Offline

#184 08-02-2016 00:32

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - biblioteka
Nic nie odpowiedział ani też nie sprawiał wrażenia, aby się przejął. Odwrócił się tylko do niej i uniósł brew, jakby miał zamiar powiedzieć "zazdrosna?". Teraz był rozbawiony. I to naprawdę. Jak tak prosta rzecz mogła tak szybko zirytować tak opanowaną osobę? Nie rozumiał tego, ale czułpewną satysfakcję, że mu się udało. No i to przejechanie paznokciami po karku nie było oberwaniem w pysk, a to dobry znak. Musiał przyznać, że Cara była atrakcyjna, ale jeśli miał mieć z nią do czynienia na dłużej niż kilka dni... To wolał nie zacieśniać kontaktów.
"Laris..." powtórzył sobie tylko w myślach, znów obserwując kobietę. Miał w nosie, że tego nie lubiła. Jemu zbyt przyjemnie się patrzyło, by odpuścić. A poza tym być może przez jakiś czas nie będzie miał podobnych okazji.



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#185 08-02-2016 11:57

Xariif
Użytkownik
Dołączył: 12-01-2016
Liczba postów: 46
chatchat?: niechat
KAZAŁAM IGNOROWAC: przepraszam
AndroidChrome 46.0.2490.76

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Poludniowy Iriam
- Taaak, Ivy mi mówiła. Ale podobno go odbudowali. Starego niestety nie miałem okazji obejrzeć - Uquel skręcił w prawo - Widać naszą karczmę - był to duży, dwupiętrowy budynek. Ciężko było go nie zobaczyć.



Uquel - Człowiek, Taktyk

"Noc to najlepsza pora dnia..." ~ Filippo Xariifo

Offline

#186 08-02-2016 14:03

Lawie
Niewyżyty Kradziej Pączków
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 203
Windows 7Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - ogrody
- Chyba tak - odparła niepewnie Tenereth trochę zdezorientowana, lecz mimo wszystko także położyła dłoń na drzewie. Elrani tylko stała za nimi i cichutko śmiała się zakrywając usta dłonią.



Tenereth Felish - Demon,  Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny  Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia


We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink

Offline

#187 08-02-2016 16:47

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Południowy Iriam
Zacisnęła usta i zamrugała, patrząc na karczmę.
-Och. Umm... Przechodziłam wcześniej obok tego budynku - zmarszczyła brwi - Nie wiedziałam, że tak wyglądają karczmy - dodała na swoje usprawiedliwienie. Nie dodała, że nigdy w żadnej nie była. To się rozumiało samo przez się. Zajazdy to jednak nie było to samo, a w życiu była może w dwóch. Były one również dwupiętrowe, ale zbudowane zupełnie inaczej i... większe. Do tego miały duże stajnie, a jak zauważyła Leiva, tutaj była tylko niewielka przybudówka przeznaczona na wierzchowce. To ją martwiło, bo Gerran może znowu narobić problemów. Gdy jednak spojrzała na drakona zauważyła, że jej kroki są mniej energiczne i sprężyste niż zwykle, co było pierwszym objawem zmęczenia. Odetchnęła z ulgą i znów spojrzała na Uquela.
-Czyli wybierasz się na Varlan w poszukiwaniu pracy... - zastanowiła się - Chętnie wybrałabym się z wami. Od zawsze chciałam odwiedzić to miejsce, ale nigdy jakoś nie było mi dane.
"Patrzyłam tylko z daleka, jak piękne i pełne tajemnic budynki zamieniają się w kupę gruzu", pomyślała, ale zachowała to dla siebie.


//Varlan - ogrody
Ingelise posłała Elrani zdziwione spojrzenie, po czym jej dłoń zalśniła delikatnym, złotym światłem. Pod dziecinną rączką czuła, jak żywica cofa się do otworu, a dziura zasklepia, pozostawiając jedynie jasną, pozbawioną kory plamkę. Huldra potrafiła wyleczyć ranę, ale nie wyprodukować nową korę dla drzewa; tym musiała zająć się Tenereth. Jeszcze przez chwilę trzymała dłoń na pniu, czując pozytywne wibracje emanujące od drzewa. Zawsze towarzyszyły one jej zaklęciom, pochodzącym wyłącznie z czystej, białej magii.



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#188 08-02-2016 18:46

Xariif
Użytkownik
Dołączył: 12-01-2016
Liczba postów: 46
chatchat?: niechat
KAZAŁAM IGNOROWAC: przepraszam
AndroidChrome 46.0.2490.76

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Południowy Iriam
- Nie widziałaś nigdy karczmy? Wszystkie wyglądają tak samo, są robione na planie prostokąta z  i mają charakterystyczne szyldy nad drzwiami. Często nawet malowane sa na jakiś charakterystyczny kolor, lub stawiane w nietypowych miejscach, by zwrócić na siebie uwagę - uśmiechnął się Uquel. To chyba oznaczało że Leiva jest jakaś dzikuską... Karczma to częsta rzecz w kazdej większej wsi. Obowiązkowa w każdym miasteczku, a skoro Leiva nie wiedziała nawet jak wygląda, a przechodząc koło niej i widząc szyld z napisem "Karczma pod Linoskoczkiem" musiala pochodzić z bardzo zacofanego miejsca i nigdy go nie opuszczać, i albo nie umiała czytać, albo jakimś cudem go nie zauważyła. Uquel z kolei był stałym bywalcem w zajazdach, karczmach, i portowych tawernach. Znał na wylot sztuczki karczmarzy polegające na rozcienczanou wina i piwa, dodawaniu do zamówienia dziwnych potraw, za ktore chcieli potem zapłatę a także wydawaniu zbyt małej ilości pieniędzy. Oczywiście nie robili tak w stosunku do każdego (dobrze postawieni ludzie od razu by się takim szubrawcem zajęli), ale zwykłych wieśniaków czy kupców zawsze można troche oszukać. W karczmach można było też spotkać ciekawych ludzi (jak na przykład Ivy), dowiedzieć się czegoś o świecie lub coś zarobić (lub stracić) na grze w karty czy kości. Uquel zazwyczaj tracił, więc starał się nie grać, ale co jakiś czas, kiedy mial czym grać podejmował wyzwanie. Podsumowując: karczmy były najlepszym miejscem na pobyt ludzi takich jak on.
- Jeszcze nie wiem, czy wybieram się na pewno. Mam dać odpowiedź do wieczora. Przypuszczam jednak, że tak - Uquel spojrzał na Leivę. Nawet ubierala się jak dzikuska...

Ostatnio edytowany przez Xariif (08-02-2016 19:07)



Uquel - Człowiek, Taktyk

"Noc to najlepsza pora dnia..." ~ Filippo Xariifo

Offline

#189 08-02-2016 18:58

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Południowy Iriam
-Tylko w zajazdach - powiedziała, zgodnie z prawdą - Wychowałam się w bogatym domu, raczej nie miałam powodu do wizyt w karczmach. A potem złożyło się tak, że przez ponad piętnaście lat po prostu nie zostawałam w miasteczkach na dłużej niż kilka godzin - wzruszyła ramionami. Analfabetką nei była: szyld po prostu jakoś umknął jej uwadze, a ten budynek był dla niej równie zwykły jak każdy inny. Po opowieściach ludzi spodziewała się jakiegoś naprawdę ładnego, przyciągającego uwagę miejsca, pełnego gwaru i dobrze prosperującego. A to...? Westchnęła.
-Z resztą, czy to takie ważne? - mruknęła i ziewnęła. Musiała jakoś odzyskać energię. I to szybko. Po całym dniu jazdy znowu dawało o sobie znać zmęczenie podróżą, a skóra niemal swędziała od brudu. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Liczyła na to, że chociaż będzie miała wygodne, ciepłe łóżko.
-Postawię panu piwo w zamian za pomoc. Czy cokolwiek pan zechce.



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#190 08-02-2016 19:20

Xariif
Użytkownik
Dołączył: 12-01-2016
Liczba postów: 46
chatchat?: niechat
KAZAŁAM IGNOROWAC: przepraszam
AndroidChrome 46.0.2490.76

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Południowy Iriam

A to się pomylił w ocenie... Szlachcianka a dzikuska to różnica.
- Nie wypada mi odmówić, jednak teraz troche się spieszę: zamówiłem kąpiel i musiałem szybko pójść na targ po czyste ubrania. Mam nadzieję, że karczmarz mnie nie szukał. Proponuję spotkać się w sali jadalnej po południu, ewentualnie o zmierzchu. Będę na pewno - uśmiechnął się - a pani na pewno nie ma ochoty na siedzenie w tlocznej sali zaraz po podróży. Porozmawiamy wtedy o ewentualnej wspólnej podróży do akademii Varan.
  Uquel stanął przed drzwiami karczmy.
- Wybaczy Pani, ale naprawdę się spieszę, nie moge iść wraz z panią i szanownym panem Drakonem do stajni. Do zobaczenia więc - zasalutował żartobliwie. Żołnierski nawyk został.



Uquel - Człowiek, Taktyk

"Noc to najlepsza pora dnia..." ~ Filippo Xariifo

Offline

#191 08-02-2016 19:31

Velrian
Administrator
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 1,880
Windows 8.1Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

// Varlan-Bibloteka
Co sobie myslal ja nie obchodzilo. Zirytowana ani tym bardziej zazdrosna nie byla bo i nie miala o co. Takich jak on,mniej czy bardziej przystojnych bylo wiele jednak jej nie interesowala zadna z grup. Ale skoro jej zachowanie odbieral w calkowicie inny sposob to coz..Jego sprawa. To nie ona przezyje kiedys rozczarowanie ktorego juz zdazyla sie wystarczajaco wiele sie nabawic w zyciu.
Wyszla z bibloteki zachowujac pewny siebie krok oraz wysoko podniesiony podbrodek i ruszyla w strone swojego pokoju ktory lokowal sie w przedziale nauczycieli oraz tymaczasowych ( w jej przypadku okres tymczasowy obejmowal juz prawie dwa lata) gosci.



Velrian Whitefire - Człowiek, Szpieg/Iluzjonista | Fenir - Wilk | Vivi - Kuguchar
Cara Bloodrose - Człowiek, Najemnik | Zahir Whitefire - Człowiek, Wojownik | Sivia Rose - Łowca Dusz, Zabójca
Fiona Ziney - Człowiek, Władczyni Marionetek/Iluzjonistka | Averon Jester - Człowiek, Szpieg/Zabojca
Yasmin Rose - Łowca Dusz, Mag Powietrza | Voser - Człowiek, Mag Krwi

Offline

#192 08-02-2016 19:46

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Południowy Iriam
Roześmiała się.
-Ten pan Drakon to pani i nazywa się Gerran - odparła - W porządku. Do zobaczenia później w takim wypadku.
Pociągnęła Gerran w stronę stajni. Chłopiec stajenny potraktował ją spojrzeniem, które mówiło jasno, że nie tylko uważa ją za elfkę, ale też jest rasistą i definitywnie nie zamierzał jej pomóc. Dopiero, gdy w dłoni Leivy błysnęła złota moneta postanowił ruszyć zadek. Kolejna złota moneta sprawiła, że wprowadził Gerran do jednego z większych boksów, nalał jej świeżej wody i wziął się za szorowanie jej brudnych łusek, podczas gdy gad zaspokajał pragnienie. Leiva nie bała się o to, że ktoś jej ją ukradnie, więc weszła do karczmy.
Wchodząc do środka nie czuła się zbyt dobrze. Było tu duszno, a do tego czuć było palonym łojem ze świec, niezbyt wykwintnym jedzeniem i oczywiście alkoholem. Powstrzymała jednak grymas, podchodząc do lady. W sumie dość mocno przypominało to zajazdy, jakie znała, chociaż tam było mniej ludzi. O czym szybko się przekonała.
-Nie mamy już pokoi - powiedział szybko karczmarz, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów. No tak. On pewnie też wziął ją za elfkę. Powinna zmienić tą fryzurę...
-Nie jestem elfką - szybko powiedziała, pokazując całkiem ludzkie uszy - Wystarczy jakiś mały pokój i coś, w czym mogłabym się umyć, żeby...
Kaczmarz pokręcił głową przepraszająco
-Przykro mi. NAPRAWDĘ nie ma pokoi - powiedział
Westchnęła po raz kolejny.
-Nic się nie znajdzie?
-Dopiero jutro.
Och. Nadszedł czas na coś, co zdarzało jej się robić tylko w ostateczności. Delikatnym zaklęciem poprawiła dekolt tak, by widać było wszystko, co najlepsze, ale by jednocześnie zachować pewną subtelność. Pochyliła się do przodu i oparła o ladę, delikatnie przechylając głowę i posyłając długie, uocze spojrzenie karczmarzowi.
-Nie mam gdzie spać... - zamruczała. Mężczyzna spojrzał na nią i równie subtelnie jak ona położył dłoń na ladzie. Dłoń ze złotym pierścionkiem. Cholera. Musiała spróbować czegoś innego. Czuła się zawiedziona, że musi aż tak wiele płacić w ciągu jednego dnia.
-Zapłacę trzykrotnie więcej niż kosztuje u was jedna noc - powiedziała - Proszę.
Westchnął. Widać było ,że bije się z myślami.
-Nocuje u nas pewien pijaczek, raczej nie zwróci uwagi, że przeniesiemy go do stajni... Ale za uspokojenie go i w ramach przeprosin za niegodny postępek będę potrzebował również zwrócić mu za jego pokój.
Syknęła teraz. Jej sakiewka już była lżejsza, a teraz to pewnie pozbędzie się ostatnich pieniędzy, jakie miała przy sobie.
-Ile to będzie?
-Za wszystko? Dziewięć - powiedział, a Leivie aż zadrżała ręka. Cholera. Pogrzebała w sakiewce i podała mu pieniądze. KArczmarz spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-To są... złote monety?
-Tak... A czemu?
-Dziewięć srebrzaków. Tu nawet kupno domu nie jest warte dziewięć złota...
Uderzyła się w czoło. Jasne. Oczywiście. Złoto zyskało na wartości w czasie, gdy ona nie odwiedzała Iriam. Dlatego handlarz uspokoił się tak łatwo. I dlatego tak gorliwie pracował dla niej chłopiec stajenny. Cholera. Gorzej, że ona nie miała ze sobą srebrnych monet, a skoro to było bogactwo, to musiała zacząć płacić srebrzakami.
-Dam panu dwie złote monety. Jedną pan mi rozmieni na srebro, jeśli mogę o to poprosić. Za resztę poproszę coś do umycia się i porządne, nierozcieńczone piwo, oraz oczywiście pokój.
Piwo dostała już po kilku sekundach. Usiadła do jednego z niewielu wolnych stolików, roztaczając magiczną aurę, zniechęcającą ludzi do przysiadania się do niej. Sączyła swoje piwo, obserwując jak służba przenosi z góry jakigoś śpiącego pijaka i uwija się, szykując dla niej wszystko. Przez te lata zapomniała już, że pieniądz ma wartość większą niż wszystko inne na tym świecie.

Wiadomość dodana po 59 min 50 s:
//Varlan - biblioteka
Agnir jeszcze chwilę tak siedział, podziwiając kobietę, po czym wstał i udał się do swojej sypialni. Otrzymał własną, dzięki kilku osobom, z którymi miał dobry kontakt. Usiadł tam i zajął się wertowaniem wypożyczonych ksiąg. Były równie nudne, jak się tego spodziewał, więc wkrótce skończył zasypiając z twarzą na biurku pod oknem. Niemal natychmiast coś zaczęło mu się śnić. Z tym, że Agnir zwykle nie miewał snów.


Powolny, miarowy dźwięk przypominający uderzenia pioruna, lecz bardziej stłumiony i nieco... senny. Światła migające nad nim i pod nim, woń czystego powietrza i chłód wysokich niebios. Wznosił się nocą nad lodowymi szczytami, wśród zórz, nad krasnoludzkimi miastami. Wyciągał długą, pokrytą łuską szyję w dół, lekko zniżając lód. Granatowoczarne skrzydła złożyły się na chwilę i znów rozciągnęły na całą swoją niemal niemożliwą szerokość. Ryknął, bardziej by zaznaczyć swoją obecność niż by wystraszyć ciężko pracujące krasnoludy. Był wypoczęty po długim spoczynku, a w łapach trzymał nieduży pakunek z tym, co miało być darem dla Varlańczyków, jeśli zdecydują się wesprzeć go w jego sprawie.
A Rasvaghar miał sprawę. I to ważną. Nie mógł zwlekać już ani chwili dłużej. Musiał wykonać swoje jedyne zadanie. Velrian był ostatnią osobą, jaka mu pozostała z tych, które zdolne były mu pomóc. W zamian za wsparcie, którego udzielił im w Bitwie.
Ludzie już zapominali. Varlańczycy sączyli nienawiść do Sekty, jednak wśród smoków już nucono pieśni o bohaterstwie. Smoki tylko zdawały się nie dbać o sprawy mniejszych ras. W sekrecie spisywały dzieje ich wszystkich wiedząc, że gdy nadejdzie ich koniec, nikt tego nie uczyni. A wiedza musiałą pozostać.
Przed nim wyrastał szczyt. Kilka dodatkowych uderzeń skrzydłami i był już ponad nim - wysoko. Na grzbiecie niemal czuł muskające go światło księżyca. Rozkoszował się daną mu wolnością, możliwością rozprostowania skrzydeł i długiego, wyczerpującego, ale dającego radość lotu. Nigdy jej z nikim nie dzielił i nie zamierzał.
Krasnoludzkie osady zostawały już za nim. Przed nim była otwarta, skalista, pokryta lodem przestrzeń. Leciał na południe, w stronę centralnego Avonralu. Nie spieszył się, lecz poruszał się dość szybko, by dotrzeć tam w najwyżej pięć dni. Po długim oczekiwaniu nie musiał już wypoczywać.
Poprawił chwyt szponiastych łap na niedużym lecz ciężkim pakunku. "Dar", pomyślał, "Największy z możliwych".
Znów ryknął, dając upust dziwnemu, nieznanemu mu dotąd uczuciu wzbierającemu w piersi. Uczuciu, którego nigdy nie rozumiał, lecz któe zawsze szanował

Agnir zerwał się z drzemki. Cholera... Co to było? Podrapał się po głowie. Spojrzał ze zdziwieniem na książki.
"Smocza magia jest prastara i ciężko ją zrozumieć. Różni się od kadej innej i daje niemal nieograniczone możliwości, chociaż jest bardziej nieokiełznana niż nasza"
Smoki. Tak. Jęknął ze znużeniem. Musiał za bardzo się wczytać. Pamiętał, że śniło mu się, że latał i pewnie był właśnie smokiem. Cóż, w jego przypadku chyba nie powinno być w tym nic niezwykłego.
Problemem było to, że czuł, że stoi za tym coś więcej, niż próbuje sobie wmówić. Świadczył o tym przede wszystkim lodowato zimny medalion, który nagle nabrał lekkości.
"Jest w drodze" usłyszał w swojej głowie uradowany, kobiecy głos, który nie pochodził z tego świata.



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#193 09-02-2016 00:49

Xariif
Użytkownik
Dołączył: 12-01-2016
Liczba postów: 46
chatchat?: niechat
KAZAŁAM IGNOROWAC: przepraszam
AndroidChrome 46.0.2490.76

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Karczma pod Linoskoczkiem (dawna karczma w południowym Iriamie - z tym, że już ma nazwę)

Po rozstaniu z Leivą Uquel wszedł do środka. Od razu zobaczyl wzrok zirytowanego karczmarza. A więc już jest... Przechodzac przeprosił i pobiegł do góry, do swojego pokoju. Przechodząc koło jednego z pokojów usłyszał głośne jęknięcie. Zignorował kobiecy głos i wszedł do swojego pokoju. Balia z parującą wodą stała na środku. Na szczęście nie zdążyła mocno wystygnąć. Oprocz tego, na łóżku leżało kilka brzozowych witek.
- Nareszcie - powiedział i rozebrał się.
Wsadził jedną nogę do balii. Potem drugą. Usiadł i poczuł się jak torebka herbaty: po zanurzeniu w prawie wrzącej wodzie też zafarbował wodę. Cały piasek, kurz, ziemia i pot, ktore nosił na sobie od bardzo długiego czasu odkleily się od niego i zaczęły pływać w czystej do niedawna wodzie.
- Trzeba będzie po mnie odkazic balię - zaśmiał się - i posadzić nowe rośliny w miejscu, gdzie zostanie wylana woda.
Mył się i myślał nad swoją przyszłością. Przeszłość roztrząsał już tyle razy, że mu się znudziło. A więc teraz pojedzie do Varlanu. Dowie się jakie są tam kierunki nauki, ile ona kosztuje, a potem pójdzie zarobić pieniądze do najbliższego miasta. Wtedy wróci, rozpocznie naukę, i będzie mial perspektywy. Więc jednak Rossclav to nie był taki dobry pomysł... Wydawało mu się, że jakiś tam "niezależny" (co to w ogóle znaczyło?) Varlan  da mu więcej mozliwosci pracy niż najlepsza na zachodnim kontynencie szkoła wojenna. Zanurzył się w wodzie i odprężył. Przestał myśleć.



Uquel - Człowiek, Taktyk

"Noc to najlepsza pora dnia..." ~ Filippo Xariifo

Offline

#194 09-02-2016 01:42

Lawie
Niewyżyty Kradziej Pączków
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 203
Windows 7Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - ogrody
Demonica skupiła się uważnie, rozluźniła rękę i przystąpiła do odnowy kory drzewa. Miejsce, które przed chwilą było głęboką dziurą teraz zapełniało się pod osłoną jasnego zielonego światła, którym teraz też emanowała cała jej ręka. Elrani wszystko uważnie obserwowała. Kiedy wszystko było już skończone zadowolona Tenereth zwróciła się do huldry.
- Kawał dobrej roboty, nieprawdaż? - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Leczenie roślin to jedna z ulubionych jej rzeczy, więc nie było się czemu dziwić, że jest taka dumna.



Tenereth Felish - Demon,  Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny  Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia


We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink

Offline

#195 09-02-2016 01:57

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Karczma pod Linoskoczkiem
Gdy tylko dopiła piwo została poinformowana przez służbę, że woda jest już gotowa. Karczmarz nawet zaoferował jej "doborowe towarzystwo" przy kąpieli. Odmówiła. Została zaprowadzona do pokoju, gdzie stała duża misa pełna wody, wypełniona pachnącym mydłem i jakimś olejkiem o zapachu lilii. Hm. Wysilili się. Chociaż tyle dobrego z wydania pieniędzy.
Sakiewka z odliczonymi srebrzakami już leżała na blacie. Wchodząc do balii i rozbierając się Leiva rozglądała się po pokoju. Nie był duży ani specjalnie przytulny, ale powinien wystarczyć. Nieduże łóżko zostało specjalnie dla niej przykryte świeżą pościelą, obok sakiewki stał dzbanek z jakimś różowym sokiem i kawałkiem placka. Była wiosna, więc zgadywała, że to kompot z rabarbaru. Ułożyła się w wannie i moczyła tak przez chwilę, rozkoszując ciepłą, czystą wodą. Nie ubrudziła jej tez specjalnie mocno - pył zalegał głównie na jej twarzy i odsłoniętych dłoniach. Po kilku minutach wzięła się wreszcie za szorowanie ciała. Czuła się cudownie mogąc wreszcie pozbyć się całego tego uczucia na skóze, które towarzyszyło długim podróżom. Opłukała twarz i za pomocą protego czaru wysuszyła włosy. Wyczyściła też magicznie ubrania, a za pomocą dość łatwego zaklęcia wydobyła jeszcze z wody wonny olejek i delikatnie spryskała nim odzież, którą znów na siebie narzuciła. Nie używała makijażu ani żadnych innych tego typu sztuczek, więc od razu usiadła przy blacie i spróbowała kompotu. Był pyszny. Ciasto również było niczego sobie, chociaż nie przepadała za kruszonką. Po jakimś czasie rozległo się pukanie. Służka przyszła sprawdzić, czy Leiva zakończyła już swoją kąpiel. Gdy tylko zorientowała się w sytuacji, zawołała kolegę i wspólnie wynieśli naczynie z pokoju. Czarownica uśmiechnęła się. Może jednak NAPRAWDĘ warto było wydać te pieniądze na rzecz takiej obsługi? Karczmarz w końcu okazał się uczciwym człowiekiem.
Po chwili spędzonej na samotnym siedzenu na dupsku Leiva ruszyła się wreszcie, schodząc znów na dół. Tym razem ciężko było ją pomylić z elfką, bo pył z drogi nie rozmywał rysów jej twarzy. Mężczyźni, a przynajmniej ci mocno podpici, zaczęli otwarcie się na nią gapić. Przewróciłą oczami i usiadła do stolika, gdzie bez zbędnych pytań podano jej kolejne piwo. Dokładnie tego potrzebowała.
Nie potrzebowała natomiast kolesia, który zaraz się do niej przysiadł.
-Witam... - powiedział głosem, który prawdopodobnie miał być głęboki i męski, a wyszedł mu nieudolny warkot - My się pewnie jeszcze nie znamy? - "oczywiście, że nie. I nigdy się nie poznamy", uzupełniła w myślach Leiva - Jestem Loren. A piękność, którą dziś dane mi poznać jakie nosi imię?
Nie mogła ukryć uśmiechu. Naprawdę nie miała nastroju na amory.
-Spierdalaj - powiedziała tonem dokładnie takim, jakby się przedstawiała.
-Miło mi... Eh? - zdziwił sięi wytrzeszczył na nią oczy, zdezorientowany. Leiva spojrzała na niego groźnie, a z użyciem prostej, magicznej sztuczki nadała swojemu spojrzeniu mrocznego, upiornego wyrazu.
-Spierdalaj - powtórzyła łagodnie - Chyba, że chcesz, żeby twoje jaja dziś znalazły się w mojej zupie.
Mężczyzna szybko wstał od stolika i przesiadł się gdzieś dalej, spłoszony. Leiva jakby nigdy nic wróciła do picia swojego piwa. Nie lubiła osób tego typu. Nie przepadałą za tym, jak ktoś się jej narzuca.


//Varlan - ogrody
Ingelise puściła do niej oczko, odsuwając się od drzewa i podziwiając ich wspólną pracę.
-Nadal jestem na ciebie zła - powiedziała do Elrani - Mogłaś mnie zastrzelić! Siedziałam tylko o jedną gałąź wyżej!



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#196 09-02-2016 02:09

Lawie
Niewyżyty Kradziej Pączków
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 203
Windows 7Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - ogrody
- Przepraszam... Nie było cię widać na tym drzewie - odparła Elrani, w jej głosie można było wyczuć, że jest jej przykro i nie chciała, żeby Ingelise stała się krzywda. Tenereth obejrzała się na drzewo.
- Mam jakieś dziwne przeczucie... - powiedziała do siebie, a po kilku chwilach poczuła jakby ziemia się pod nią ruszała. Drzewo zaskrzypiało głośno, a w miejscu gdzie kora została wyleczona coś zaczęło się formować. W pierwszym momencie wyglądało to jakby w jakimś szybkim tempie się rozrastało przez magię Tenereth i Ingelise, lecz nie minęło nawet kilka sekund a "dodatkowy konar" wyglądem przypominać zaczął jakąś smutną twarz. Usta tajemniczej postaci otworzyły się, a wszyscy wokoło usłyszeli ciężki, powolny jęk. Wtedy drzewo poruszyło się i podniosło na nogach z korzeni, które zmieniły się w swego rodzaju nogi, było ich aż cztery. Elrani bez żadnego słowa pokazała palcem na drzewo, żeby Tene i jej znajoma odwróciły się.
- Kto...? - nagle drzewo przemówiło i otworzyło swoje zielone, świecące oczy.



Tenereth Felish - Demon,  Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny  Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia


We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink

Offline

#197 09-02-2016 18:38

Dark John
Użytkownik
Dołączył: 19-06-2015
Liczba postów: 100,000,017
WWW
WindowsChrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Gabinet Velriana.
John milczał przez dłuższą chwilę. Myślał jak wyłożyć elfce swój pomysł. W końcu postanowił się odezwać:
-Skoro Essi cię tu zaprowadziła, to zapewne ci ufa. Mogę zatem zaufać że nie zrobisz jej krzywdy.-Powiedział.-Mogłabyś zostać z nią na chwilkę? Khajjici nie wiedzieć czemu jej nie porwali, ale w każdej mogą wrócić. Pójdę sprawdzić kto jeszcze został.- dodał po chwili. Dla bezpieczeństwa wyjrzał jeszcze przez okno, spodziewając się zobaczyć kotowatego wspinającego się po ścianie. Jemu się ta sztuka udała, to i koty mogą. Na szczęście nic nie zobaczył. Przemyślał w głowie całą trasę. najpierw z zewnątrz, potem zacznie zataczać kręgi sprawdzając kto został. Chociaż widział dwa konie i jednego wilka, ktoś mógł jeszcze pojechać za ekipą ratunkową. Lepiej rozeznać się w możliwościach obronnych. Wyminął więc elfkę w drzwiach, odchodząc kierując swój wzrok na Fenira. W tym wzroku nie czaił się rozkaz czy jakaś komenda. Bardziej prośba. Jakby John prosił wilka o pilnowanie porządku. Wyszedł i skierował się od razu do Bramy, niemal biegnąc. Studenci widzący biegnącego pirata cofali się z zaskoczeniem. Po chwili się tam znalazł. Wypytał strażników czy ktokolwiek poza ekipą ratunkową wyjeżdżał z uniwersytetu. Gdy uzyskał odpowiedź przeczącą, natychmiast skierował na plac treningowy. Zamierzał jeszcze wejść na dach, oraz rozejrzeć się po okolicy.
//Plac treningowy.
Edward wraz z Łowcą w ramionach, zastanawiał się co powiedzieć Johnowi gdy ten postanowi wrócić. Widział odjazd drużyny, obserwując w ciszy. Wiedział o co toczy się gra. Gdyby nie fakt że nie miał konia, sam by pognał za Khajjitami. Konie jednak od niego uciekały, więc nie miał jak tego dokonać. Niespodziewanie dla niego nadszedł John.
-Edward? co ty tu robisz? przecież miałeś być w bibliotece?- zapytał ze zdziwieniem. Edward już składał się do odpowiedzi, gdy dostrzegł kota w ramionach Edwarda. Natychmiast go pochwycił, pełen obaw co do stanu Łowcy.
-Co mu się stało?- zapytał Edwarda, badając kota. Chociaż badając to pewne nadużycie. on go po prostu obracał, szukając ran na jego ciele.
~Puść mnie, ty lekarzu od siedmiu boleści! Nie jestem owocem na targu!~Wrzasnął wściekły Łowca w jego głowie.
- Złamał łapę. Do jutra jesteśmy tu uziemieni, bo nie może podróżować.-Odpowiedział Łowca. Zanim John zapytał jak to się stało, Edward mu odpowiedział- przygniótł ją jeden z tych słupków. Kto to zrobił?- Ostatnie pytanie zadał po dłuższej chwili milczenia. 
-Neil. Próbował pobić twój rekord. Słuchaj, ja idę ogarnąć teren. nie powiem ci dlaczego, nie teraz. Ty tymczasem postaraj się o jakieś kwatery dla nas. złóż tam Łowcę i czekaj. Możliwe że będziesz mnie albo kapitanowi potrzebny.John wydawał rozkazy głosem nieznoszącym sprzeciwu. nie było czasu na sprzeczki. Gdy skończył, zaczął wspinać się na dach, tymczasem Edward znikł w uniwersytecie.
//Las.
Fergus sprawnie przeglądał krzaczory i resztę lasu.Jako doświadczony znawca lasów szukał drobnych śladów kotowatych. strzęp futra, kawałek szaty, szczerba na korzeniu. Znalezienie czegoś takiego graniczyło z cudem, jednak nie tracił nadziei. Po pewnym czasie podszedł do Ulva, który zapamiętale węszył. Nie miał dużych trudności ze znalezieniem zapachu Tii, jednak było go tu pełno. ciężko było określić z której strony ją zaciągneli.
-Masz coś?-zapytał się go szeptem.
Mam, ale to kłąb nici. muszę znaleźć koniec.- Półtorej roku pośród ludzi niebywale rozwinęło umysł Ulva, sprawiając że jego metafory były coraz lepsze. Fergus nie naciskał na przyjaciela, gdyż wiedział że mistrza nie należy poganiać. Przysiadł w spokoju na trawie, rozpoczynając medytację. Po chwili zjednoczył się z wszechświatem, przestając być Fergusem. Był wszędzie i równocześnie w jednym miejscu.. Czuł emocje towarzyszy, uczucia mrówek i liści. Lewitując nad ziemią zaczął widzieć ślady potyczki. Drzewo ubolewało nad straconą gałęzią, mrówki martwił zniszczony kopiec. Ulv tymczasem węszył, szukając śladów wychodzących poza to miejsce.



Dark John - Człowiek, Pirat-zabójca | Łowca - Kot Paranormalny | Edward - Człowiek, Pirat
Fergus - Elf, Władca Zwierząt | Eric - Krasnolud, Najemnik | Friedrich -  Człowiek, Mag ognia
Eria - Człowiek, Wojownik

Offline

#198 09-02-2016 19:22

Xariif
Użytkownik
Dołączył: 12-01-2016
Liczba postów: 46
chatchat?: niechat
KAZAŁAM IGNOROWAC: przepraszam
AndroidChrome 46.0.2490.76

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Karczma pod Linoskoczkiem

Kiedy skończył się myć spiął włosy kupionym na targu rzemieniem. Już dawno tego nie robił. Ubrał się, podwinął rekawy koszuli i zszedł na dół poinformować karczmarza, że skończył kąpiel. Wrócił do góry a po chwili do jego pokoju przyszlo dwóch synów karczmarza. Wzięli balię i zamknęli za sobą drzwi. Uquel rzucił się na łóżko i wcisnął twarz w poduszkę. Od razu zerwał się i zaczął pluć na ziemię. Może woda w balii też już była używana? Wszystko do tej pory było zbyt piękne, by jeszcze pościel okazała się świeża. No cóż, niech będzie co ma.
W ciągu połowy dnia wydał połowę pieniędzy z sakiewki. Przeliczył wszystko. Zostały mu dwie złote monety i jedna srebrna. A potrzebował jeszcze wierzchowca, by jakoś dojechać do Varlanu. Nie mial pojęcia, jak daleko się znajduje. Schował sakiewkę do kieszeni w spodniach. Brudne ciuchy zabrał na dół, wręczył żonie karczmarza i polecił przeprać w tej chwili. Dał jej ostatniego srebrnika i wyszedł na zewnątrz.
Ruszył w stronę targu. Mial nadzieję, ze dwie złote monety starczą mu na choćby osła. Zauważył, że żebrak, którego wcześniej ominął zniknął. Pewnie zmienił miejsce żeru, pomyślał Uquel. Gdy doszedl na targ  nie znalazł nikogo sprzedającego wierzchowce. Pytał jeszcze chwilęna targu czy nie wiedzą skąd można takiego wstrzasnąć. Nikt mu nie pomógł. Zaczął wracać do karczmy okrężną drogą, chciał się załatwić gdzieś w krzakach. Kiedy w jednej z pustych uliczek zatrzymał się i zaczął śmiać z kochających się psów poczuł, że ktoś grzebie mu w kieszeni. Kątem oka zobaczył kasztanowe włosy i zasłoniętą wysokim kołnierzem twarz.  Złodziej szukał sakiewki. Szkoda, że ze złej strony. Uquel szybko wsadził rękę do kieszeni i wyłamał mu kciuk. Usłyszał wrzask, popatrzył mu w oczy. Oprócz przerażenia w jego oczach zobaczył też złość. Wielką złość. Uquel cały czas trzymając złodzieja za wyłamany palec obkręcił go jeszcze o 180 stopni. Teraz już dobrze się nie zrośnie.
- Trzeba było trzymać łapy przy sobie - powiedział Uquel pouczającym głosem. Wtem przestępca wyciągnął drugą ręką nóż i próbował dźgnąć Uquela w brzuch. Ten zablokował cios i puścił palec. Z półobrotu kopnął go w kostkę. Usłyszał chrupnięcie. Złodziej przykleknal na jedno kolano, a wtedy Uquelo okrążając go złapał za jego nadgarstek i wbił mu nóż w gardło jego własną ręką tak, że sam nie zachlapał się posoką. Złodziej zaczął charczeć i pluć krwią, po czym puścił nóż, który został w jego gardle gdy upadł. Uquel pochylił się na nim, odwrócił go na plecy i zaciągnął za róg budynku. Przeszukal jego ubrania, zabrał sakiewkę, dziwne pudełko,  jakiś notes, ściągnął mu pierścień z palca i wyciągnął mniejszy nóż z buta. Schował ciało w gęstych krzakach i wrócił na ulicę. Psy nadal kopulowały. Uquela przeszedł dreszcz.  Odetchnal i zaczął wracać do karczmy.

Ostatnio edytowany przez Xariif (09-02-2016 23:42)



Uquel - Człowiek, Taktyk

"Noc to najlepsza pora dnia..." ~ Filippo Xariifo

Offline

#199 09-02-2016 22:04

Vayae
Chaos. Wszędzie Chaos.
Skąd: Lodowe Pustkowia
Dołączył: 27-03-2015
Liczba postów: 773
Windows 7Firefox 38.0

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Karczma pod Linoskoczkiem
Stało się dokładnie to, czego Leiva się obawiała i to szybciej, niż się przewidywała.
Mężczyzna, którego niezbyt przyjemnie przed chwilą przepędziła wrócił do dębowego stolika na drugim końcu pomieszczenia, przy którym zasiadał zanim ją spostrzegł wraz z kilkoma mniej przyjemnymi kolegami, gdy tylko minęło jego zaskoczenie wywołane tak niespodziewanym zachowaniem kobiety, którą dosłownie chwilę temu obrał jako cel swoich „subtelnych” zalotów, a która wydała mu się zapewne chętną i o wiele delikatniejszą. Zwłaszcza, że krótkie, rozpuszczone włosy nie kojarzyły się mu w jego niedużym móżdżku z dobrze prowadzącą się, wstrzemięźliwą dziewczyną. A jeśli zaświtało mu, że MOŻE być ona wulgarna, to w zupełnie innym znaczeniu tego słowa. Dlatego wycofał się, zdezorientowany, z podkulonym ogonem, prosto do jedynych przyjaciół, jakich znał – pijaków i kufla. Usiadł tam, a oni najpierw poklepali go po plecach, a potem wyśmiali. Jeden z nich postanowił się podnieść, co natychmiast spowodowało pełen ekscytacji szum wśród karczemnej gromadki, po czym ruszył chwiejnym krokiem wprost w stronę Leivy, w której już wzbierała irytacja. Zanim zdążyła go przegonić, on dosiadł się obok. I to nie na krzesło naprzeciwko niej, a na to, które było obok. Ponadto przysunął je jeszcze bardziej, aż dziewczyna poczuła od niego woń alkoholu i – o zgrozo – wymiocin. Niemal przysłaniały one odór niemytego ciała i kwaśnego smrodu niepranych ubrań. Pociągnęła jeszcze łyka z kufla, po czym odwróciła się w jego stronę, ściągając brwi.
-Powiedziałam już twojemu koledze i powiem też tobie. Spierdalaj. Nie mam ochoty na towarzystwo wasze ani nikogo waszego pokroju.
Liczyła, że zrozumie, ale widocznie za punkt honoru mężczyzna obrał sobie zaliczenie jej. Uśmiechnął się swoją paskudną gębą, pozbawioną kilku krzywych, pełnych dziur zębów pokrytą czymś, co przypominało pryszcze i niedbale zgolonym, pokrytym kawałkami jedzenia i zrudziałym od tytoniu zarostem. Pochylił się lekko na krześle i wyciągnął dłoń w jej stronę, lecz zanim zdążył dotknąć udo czarownicy, ona odsunęła je o kilka centymetrów.
-Oj przestań udawać cnotkę – powiedział, szczerząc się jeszcze szerzej, a smród świeżych wymiocin niemal powalił Leivę na kolana. Bynajmniej nie z zachwytu – Wiem, że potrzebujesz chłopa… I wiem, jak zaspokoić twoje potrzeby.
Zacisnęła usta. Gdyby nie było tu tylu ludzi i gdyby naprawdę nie potrzebowała miejsca do snu, to facet skończyłby z rozerwaną na malutkie kawałki ręką, która wciąż się do niej zbliżała. Ale teraz musiała sobie poradzić jakoś inaczej. Rozważyła kilka opcji i wiedziała, że nie odwali się od niej na oczach kolegów. Zwalczając obrzydzenie przysunęła się trochę do niego i pochyliła tak, że jej usta niemal dotykały jego uszu.
-Wierzę, że wiesz – wyszeptała – Gdzie chciałbyś to zrobić?
Zanim zdążył odpowiedzieć, ona chwyciła jego dłoń z uśmiechem skrywającym chęć zwrócenia placka, który tak niedawno jadła.
-Osobiście uwielbiam, gdy ktoś robi to ze mną na sianie…
Jego oczy się zaświeciły, szybko skinął głową i wstał od stołu, pędząc do stajni i faktycznie wierząc, że czeka go tam miła przygoda. Fakt, Leiva poszła w chwilę po nim, a mężczyźni przy stole wytrzeszczyli na nią oczy ze zdziwieniem.
W stajni okazało się, że chłopca stajennego na całe szczęście nie ma. Pijak, wyniesiony z jej pokoju, leżał pod jednym z boksów, a w składzie na siano czekał na nią już przeszczęśliwy mężczyzna. Leiva podchodziła do niego powoli, poruszając w bardzo przyjemny dla oka sposób swoimi biodrami. Gdy była już na wyciągnięcie ręki, usta mężczyzny nagle się zamknęły pod wpływem jej zaklęć. Mogła go zabić, mogłą go po prostu udusić tu i teraz. Ale to by wywołało podejrzenia i być może kolejny pościg, zbyt wiele osób widziało, że za nim szła, a jego kumple na pewno by o tym poświadczyli. Zamiast tego kopnęła go prosto w jego męskość swoją odzianą w buty z elfickiej stali nogą tak, że padł na ziemię. Nie mógł jednak wydać nawet jęknięcia bólu. Patrzył na nią ze strachem, sparaliżowany kolejną, drobną klątwą, gdy Leiva otworzyła boks Gerran. Drakon wyszedł na kilka kroków i ziewnął, ukazując każdy z setek ostrych jak brzytwa zębów oraz rozdwojony na końcu język. Leiva szepnęła jej coś, a bestia zaczęła powolnym krokiem zbliżać się do mężczyzny, jeżąc wszystkie kolce, które porastały jej pokryty łuską grzbiet i sycząc groźnie. Pijak zemdlał, a Gerran spojrzała na Leivę pytająco.
-Pilnuj – powiedziała Leiva, a drakon posłusznie położył się w poprzek wyjścia ze składziku. Czarownica uwolniła mężczyznę od zaklęć. I tak nie były potrzebne, gdy Gerran zadba o to, by się stąd nie ruszył przynajmniej przez jakiś czas. Nim wróciła do karczmy minęła może minuta lub dwie, więc koledzy pijaka również i jego wyśmiali. Gdy jednak on długo nie wracał, przerażeni zamilkli, co jakiś czas tylko zerkając w stronę uśmiechającej się podejrzanie Leivy, która zamówiła kolejne piwo. Nie była zadowolona z wymierzonej kary – powinna była przynajmniej wrzucić go w łajno, lecz uznała, że przy jego obecnym odorze to mogłoby mu jedynie pomóc. Rzuciła na siebie subtelny czar, by pozbyć się tej woni z siebie i krzesła, na którym siedział, po czym przykryła go jeszcze dodatkowo wonią lilii. Wiedziała, że nie minie godzina, nim Gerran znudzi się pilnowaniem pijaczka i wróci, by dalej spać w boksie. Zwłaszcza, że Leiva wydała polecenie spokojnym tonem. Gdyby była przepełniona gniewem, drakon byłby gotów posłuchać każdego jej rozkazu i wykonywać go tak długo, aż nie zostanie odwołany.
Kończąc kolejne piwo stwierdziła, że chętnie zjadłaby coś ciepłego, dlatego zamówiła sobie pieczoną wołowinę i ziemniaki. Z radością wsłuchiwała się w historię śpiewaną przez jakiegoś barda, lecz po jakimś czasie skrzywiła się. Mimo talentu wokalnego śpiewak nie miał za grosz pojęcia o tym, o czym śpiewał. Dopiero, gdy wreszcie się zamknął, ktoś inny stanął w jego miejscu. Leiva z początku tego nie zauważyła, bo był to… krasnolud. Odchrząknął, a gdy czarownica spodziewała się usłyszeć charakterystyczny, mrukliwy śpiew Ludzi Gór, on przemówił.
-Och, Iriam. Ileż historii stoi za murami każdego wzniesionego tu miasta, ileż wojen było dane przeżyć tej ziemi! Żałuję, że mieszkam w tym kraju zaledwie od stu lat i nie miałem okazji zobaczyć wszystkiego, o czym śpiewają PRAWDZIWI bardowie – posłał śpiewakowi takie spojrzenie, za które Leiva od razu go polubiła widząc, że myślał dokładnie tak samo jak ona, jeśli chodziło o karczemne przyśpiewki minstrela – Niegdyś ludzkie miasta drżały od dźwięku wojennych bębnów i bynajmniej nie było to drżenie pełne strachu! Niegdyś każdy z waszej rasy marzył o przywdzianiu zbroi i przytroczeniu oręża, każdy mężczyzna, kobieta i dziecko chciało zdobyć sławę!  Och, były to czasy świetności wielu ras i wielu oddałoby życie, by powróciły choć na chwilę. Nie możemy do nich wrócić, lecz księgi i słowa przekazywane z ust do ust pozwalają nam o nich myśleć i je wspominać, chociaż nigdy nie było nam dane ich przeżyć. Jedna z nich, opisująca historię pierwszego spośród ludzi, którzy nauczyli się smoczej mowy i sprawili, by wspierały go w bitwie zaczyna się, gdy był on jeszcze małym i niezbyt bystrym brzdącem.
Leiva nadstawiła uszu. Nie mogła uwierzyć. Bajarz! Zazwyczaj nie przepadała za wysłuchiwaniem opowieści, lecz krasnolud miał głos, który był przyjemny dla ucha, a historia, którą opowiadał pewnym, dudniącym głosem, interesująca. W oczekiwaniu za przygotowaniem jedzenia czarownica z zachwytem wsłuchiwała się w jego słowa, wraz z Efrionem Uskrzydlonym przeżywając pierwszą wojnę z Orkami, zakończoną wspaniałym, lecz tylko chwilowym sojuszem, jego zesłanie na odległy kontynent, z którego wkrótce wrócił i podróż do gniazda smoków, które wkrótce po wojnie obdarowały go jednym z jaj, z którego wykluł się Kregshilar, będący wiernym towarzyszem przyszłego króla, który jednak zmarł, zabity przez żonę we własnym łóżku. Smok ukradł później jedno z dzieci królowej i pomścił śmierć swego przyjaciela z pomocą syna Efriona, Sariona. Ród Uskrzydlonego cieszył się wspaniałą historią, pełną przygód, zdrad i wojen, a Kregshilar brał udział w niemalże wszystkich o nich opowieściach tylko po to, by jeden z orków schwytał go z ostatnim z rodu Efriona, Sarionem Trzecim na grzbiecie w sieć i zabił obu za pomocą przeklętej później włóczni Smokobójcy, która później trafiła w ręce kolejnego władcy, za punkt honoru obierającego sobie pomszczenie jego poprzednika…
Opowieści ciągnęły się, a krasnolud płynnie przechodził z jednej w drugą, a robił to tak świetnie, że ciężko było stwierdzić, gdzie się kończy jedna, a zaczyna druga. Leiva była naprawdę mile zaskoczona, a gdy skończyła jeść podany wreszcie posiłek, przysunęła krzesło nieco bliżej, by go słuchać.


//Varlan - ogrody
-Na całe szczęście nic się nie stało - huldra prychnęła. Gdy tylko drzewo zadrżało cofnęła się od niego o kilka kroków, ze strachem obserwując powstanie owej dziwnej, drewnianej istoty. Zapiszczała cicho, gdy ujrzała, że ma ona twarz, a korzenie stają się kończynami. Zaraz potem jej strach zamienił się w szczęście. Nigdy nie widziała podobnej istoty, ale słyszała o entach, drzewcach i treantach dość dużo, by wiedzieć, że jest to nie tylko wyjątkowa okazja - przez kilkaset lat ciężko było spotkać chociaż jednego - ale też nic absolutnie niebezpiecznego. Ponadto sądziła, że nawet, jeśli drzewiec będzie zły o wybudzenie go ze snu, to zrozumie, że to między innymi ona go leczyła, i nawet jeśli to ona go zbudziła, to nei miała żadnych złych zamiarów. Dlatego uśmiechnęła się słodko i skłoniła nisko, lekko machając swoim krowim ogonem, po czym znów podniosła wzrok na istotę, z bursztynowymi oczami pełnymi zachwytu i fascynacji.
-Jestem Ingelise, ta demonica to Tene, a tamta elfka Elrani - powiedziała spokojnym głosem - Przepraszamy, że panu przeszkodziliśmy, jednak przypadkiem zraniłyśmy pana korę i chciałyśmy ją uleczyć...



Freki - Demon, Duch Opiekuńczy | Agnir - Człowiek, Szermierz | Leiva Blackwell - Człowiek, Czarownica
Ingelise - Huldra, Uzdrowicielka  | Bjorn Herjolf - Krasnolud, Wojownik/Bajarz | Rasvaghar - Smok, Czarny Mag
Saelethil/Kyrthar Keynore -  Drow, Czarnoksiężnik


It’s my descent, a familiar pain
Of watching all I believed fade away

Offline

#200 09-02-2016 23:25

Lawie
Niewyżyty Kradziej Pączków
Dołączył: 28-03-2015
Liczba postów: 203
Windows 7Chrome 48.0.2564.103

Odp: I dzień miesiąca Lairen, 113 roku od Zwycięstwa Rishthara

//Varlan - ogrody
Drzewiec spojrzał na nie ze zdumionym wzrokiem, a gdy zobaczył Elrani skinął głową i podrapał się jednym z konarów po brodzie, które przypominały ręcę.
- Bardzo mi miło, cieszę się, że nie jesteście takie jak inni - rzekł ciężko - wielu ludzi nie zwraca uwagi na nas, a przecież zwykłe drzewa też czują - dodał trochę znudzonym głosem. Nie było co się dziwić, obudził się po bardzo długiej drzemce i dobrze, że pamięta jak się porozumiewać.
- Kim jesteś? - spytała Tenereth.
- Nazywam się Dębowrzask, jestem najstarszym drzewcem jakiego znam - odparł robiąc krok do przodu zostawiając puste miejsce, w którym jeszcze przed chwilą był zakorzeniony. Tenereth użyła swoich mocy, żeby zazielenić plamę piasku trawą i kilkoma pięknymi krzakami róż. Dębowrzask uśmiechnął się patrząc na demonice, był naprawdę uradowany, że obudziły go osoby, które kochają naturę.



Tenereth Felish - Demon,  Łowca Dusz | Elrani Nighteye - Leśny  Elf, Łowca | Dębowrzask - Drzewiec, Mędrzec
Quiro - Półbóg, Mag Cienia


We're sailling towards different seas
And I'll be the first to sink

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
szukasz sprawdzonego rzetelnego punktu by naprawić swój komputer? Zapraszamy do naszego serwis komputerowy tylko u nas tanio , gwarancja jakości | bezprzewodowy światłowodowy internet skawica telefon serwery | lap laser polska | narampe.pl | marketing nikkshow